– Dobra sytuacja na rynku pracy i polityka społeczna rządu przekładają się korzystnie na dochody i konsumpcję gospodarstw domowych – mówi Paweł Kowalski, ekonomista Banku Pekao SA. – Sprzyja to wzrostowi wydatków na żywność i powinno mieć korzystne oddziaływanie na branżę spożywczą.
Grzegorz Rykaczewski, analityk sektora rolno-spożywczego Banku Zachodniego WBK, nie wyklucza, że przy dalszym wzroście dochodów, związanym z rozwojem gospodarczym oraz programem 500+, w 2017 r. wartość produkcji sprzedanej firm spożywczych utrzyma tempo rozwoju z 2016 r. Po trzech kwartałach wyniosło 6 proc.
Cieniem na przyszłych wynikach przetwórni kładzie się planowany zakaz handlu w niedzielę. Grzegorz Łaptaś, dyrektor w dziale doradztwa PwC, uważa, że jego negatywne skutki będą widoczne najbardziej w przypadku produktów kupowanych spontanicznie czy dla przyjemności, zazwyczaj w weekendy. Może to dotyczyć m.in. alkoholi, słodyczy i napojów. Mniej narażone będą na nie towary podstawowe, takie jak wędliny, przetwory z mleka i pieczywo.
Firmom z branży spożywczej może być trudno utrzymać marże na dotychczasowych poziomach. I to nie tylko ze względu na rosnącą presję na obniżanie cen ze strony sieci handlowych (która może się nasilić, jeżeli rząd wprowadzi podatek od handlu). Szkodzić im mogą również wyższe ceny surowców.
Skutki tych podwyżek odczują m.in. przetwórnie mleka i wieprzowiny. Jak zauważa Paweł Kowalski, w przypadku firm mięsnych problem jest tym większy, że odczuwają one skutki afrykańskiego pomoru świń (ASF). – W regionach ogarniętych epidemią już teraz występują problemy z dostępnością surowca. W przypadku rozszerzenia się jej zasięgu zwiększą się potrzeby importowe przetwórców, co może znaleźć odzwierciedlenie w wyższych kosztach – mówi ekonomista.