Najważniejsza inwestycja infrastrukturalna będzie tu kosztować trzy razy tyle, ile wynosi roczny budżet miasta. Ale pozwoli kurortowi dogonić cywilizację. – Nie zwalniamy tempa – śmieje się Mirosław Wądołowski, burmistrz Helu, nadmorskiego kurortu, który ostatnimi laty stale plasuje się wysoko w naszym rankingu. – To zresztą wynika nie tylko z naszych chęci czy ambicji, ale po prostu z konieczności. Kiedyś, gdy inne miasta mogły rozwijać skrzydła, Hel przez dziesięciolecia był miastem na inwestycje zamkniętym.
Burmistrz Wądołowski nie przypadkiem nawiązuje do historii. Czterotysięczny Hel, położony na cyplu Mierzei Helskiej, przez ponad 40 lat był miastem strategicznie szczególnym dla obronności PRL i zadekretowanym przez jej władze jako tzw. rejon umocniony, a wojskowe rogatki strzegły wjazdu aż do 1990 r. – I dziś musimy nadrabiać cywilizacyjne zaległości – podkreśla burmistrz miasta. – Stąd nasza aktywność i wszystko to, co się teraz u nas dzieje.
Historyczny kontekst ma dodatkowy smaczek – w mieście, do którego przez lata nie wolno było zajrzeć cudzoziemcom, dziś co trzeci letnik to obcokrajowiec, a co druga złotówka na inwestycje pochodzi z funduszy unijnych.
W ub.r. rozpoczęła się tu inwestycja szczególna – kompleksowa budowa i modernizacja sieci wodociągowej, kanalizacyjnej i deszczowej na terenie całego miasta. – To największa inwestycja w historii Helu – podkreśla Wądołowski. – Można by rzec, że dla takiego miasteczka jak nasze to inwestycja wprost gigantyczna.
Rzeczywiście. Budżet Helu to 12 mln zł, a uporządkowanie gospodarki wodno-ściekowej ma kosztować 36 mln zł. – Ale na pracach podziemnych się nie skończy – dodaje burmistrz. – Sprawę trzeba załatwić kompleksowo, więc przy tej okazji będą wymienione nawierzchnie ulic i chodniki. W wariancie optymistycznym – do połowy przyszłego roku. W pesymistycznym – do końca 2013 r.