Polacy wyjeżdżają za chlebem, na nowo układają sobie życie, a cierpią na tym dzieci. Mieszkanka Śląska wyjechała do Francji, tam znalazła pracę i nowego partnera, choć w Polsce czekał na nią mąż i dwójka dzieci. Podczas jednego z pobytów w kraju zdecydowała się, nie informując ojca, zabrać dzieci ze sobą za granicę.
– Takich spraw, niestety, przybywa, od kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej, a zwłaszcza odkąd znaleźliśmy się w strefie Schengen i na granicach nie żąda się pokazania paszportów – mówi Robert Ruta z Biura Rzecznika Praw Dziecka. Są przepisy, które pozwolą sprowadzić dziecko do kraju. Ale często trwa to wiele miesięcy, a nawet lat.
– Rodzic, którego pozbawiono kontaktu z dzieckiem poprzez wywiezienie do innego państwa, nie jest bezbronny – mówi Katarzyna Biernacka, naczelnik Wydziału Prawa Międzynarodowego w Ministerstwie Sprawiedliwości. Może skorzystać z konwencji z 25 października 1980 r. dotyczącej cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę, sporządzonej w Hadze (DzU z 1995 r., nr 108, poz. 528 ze zm.). Obowiązuje ona w stosunkach pomiędzy państwami-stronami. Należy do nich m.in. Polska oraz wszystkie państwa UE.
Konwencja nie rozstrzyga, któremu z rodziców przysługują prawa rodzicielskie, a któremu nie. Przewiduje natomiast, że jeżeli wychowują dzieci wspólnie (nie muszą być małżeństwem, wystarczy, że obojgu przysługuje władza rodzicielska), to nie może jedno bez wiedzy drugiego decydować o wyjeździe i pobycie dziecka za granicą.
– Jeżeli tak się stanie, to mamy do czynienia z bezprawnym uprowadzeniem lub zatrzymaniem dziecka w rozumieniu tej konwencji – wyjaśniła Biernacka.