Jak się dowiadujemy, śledczy nie tylko interesowali się, ale ją wręcz przesłuchali, i dlatego nie ma w jej śmierci nic sensacyjnego, przynajmniej na razie.
Sensacji w śmierci Doroty P. nie widzi pełnomocnik Tomasza Komendy, prof. Zbigniew Ćwiąkalski, znany karnista, wskazując w rozmowie z „Rz", że złożyła już ona zeznania w śledztwie, więc zostaną one po prostu odczytane w procesie, i stanowić będą materiał dowodowy.
Nierzadko zdarza się, że w trakcie śledztwa czy procesu umiera świadek. Tak było np. w głośnym procesie Pershinga domniemanego szefa gangu pruszkowskiego w l. 90. Procedura karna, stosowana zarówno w śledztwie jak i procesie karnym, zabezpieczyła się na takie sytuacje. Zgodnie z art. 391 § 1 Kodeksu postępowania karnego w razie śmierci świadka wolno odczytywać protokoły złożonych poprzednio przez niego zeznań w śledztwie lub przed sądem w tej lub innej sprawie albo w innym postępowaniu. Podobny zabieg procesowy stosowany jest m.in. jeżeli świadek pewnych okoliczności nie pamięta, albo przebywa za granicą lub nie można mu było doręczyć wezwania, albo nie stawił się z powodu niedających się usunąć przeszkód.
Tu chodzi o śledztwo w łódzkiej Prokuraturze Okręgowej w sprawie przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy w postępowaniu, które doprowadziło do bezpodstawnego skazania Komendy na 25 lat więzienia.
- W 33 - letniej pracy sędziowskiej nieraz korzystałem z tego przepisu, ale pamiętam aby śmierć świadka była powodem śledztwa, że ktoś chciał wyeliminować świadka – mówi „Rz" Marek Celej sędzia karny SO w Warszawie. - Taki dowód z zeznań odczytanych z protokołu ma moc taką samą jak wszystkie inne dowody w sprawie, więcej poniekąd jest niewzruszalny, bo zeznający nie może już się stawić i odwołać zeznań czy je zmienić bo sobie coś przypomniał itp. - Ale ten niewzruszalny dowód sąd bada wraz z wszystkimi innymi jeśli jest on odosobniony, to sąd może dać wiarę tym innym – dodaje sędzia.