Sprawa Abd al-Rahima al-Nashiriego Saudyjczyka twierdzącego, że był przetrzymywany w tajnym więzieniu w Polsce, od kilku dni budzi wiele emocji. Nie jest to zwykła sprawa o przewlekłość postępowania, jakich Polska ma sporo w Strasburgu. Stawia nas w trudnej sytuacji. Konflikt na linii państwo–Trybunał w Strasburgu chyba jednak nie jest nam potrzebny?
Ireneusz Kamiński, profesor prawa w Instytucie Nauk Prawnych PAN i UJ:
Oczywiście, że nie. Takie konflikty nikomu nie służą. W dodatku przewlekłość to tylko jeden z zarzutów, w stosunku do pozostałych wręcz drobiazg. W grę wchodzą bowiem dwa inne, dużo poważniejsze zarzuty: naruszenie prawa do życia i złamanie zakazu tortur. Z informacji, jakie do tej pory poznaliśmy, wynika, że Saudyjczyk był nie tylko przetrzymywany w Polsce, pozbawiony u nas wolności, ale i że go torturowano. I choć są to zarzuty bardzo poważne, to Polska zrobiła jeszcze jedną rzecz, która stawia nas w niedobrym świetle. Otóż z Polski al-Nashiri trafił do USA,a tam grozi mu kara śmierci. I za to też ponosimy odpowiedzialność. W Europie wyeliminowaliśmy karę śmierci i to nas różni od Amerykanów. Narażenie na nią człowieka oznacza złamanie europejskiej konwencji praw człowieka i podstawowych wolności.
Jak wygląda procedura postępowania w podobnych sprawach przed Trybunałem? Przewidziano jakieś specjalne działania, terminy, zasady?
Procedura jest jedna i co do zasady jawna. Skarga została już zakomunikowana polskiemu rządowi. Ten miał się ustosunkować do zarzutów i przekazać żądane dokumenty Trybunałowi. To, co do tej pory wysłano do Strasburga, nie spełnia wymagań odpowiedzi – w ogóle nie ma odniesienia do zarzutów stawianych w skardze. Do Trybunału zwrócono się także o nadanie przesłanym pismom klauzuli tajności.