Komitet Nauk Prawnych PAN w przyjętej uchwale potępił wprowadzenie ustawy o komisji ds. badania wpływów rosyjskich do porządku prawnego. Uznał, że takie stanowisko jest „wyrazem jednoznacznie krytycznej oceny, jaką polska nauka prawa wystawia bublowi prawnemu stanowiącemu zamach na Konstytucję RP”.
– Liczymy na wsparcie dziekanów i rad wydziałów prawa w Polsce – nie ukrywa prof. Robert Grzeszczak, przewodniczący komitetu. I przyznaje, że podjęcie uchwały to „reakcja na wydarzenie porównywalne do wyborów kopertowych”. – O ile ono stanowiło degradację państwa prawa, o tyle teraz mamy już wejście do państwa ciemności prawnej. Jest to przejaw bezprawia i konstytucyjnej arogancji oraz braku mechanizmów kontrolnych – ocenia naukowiec. I dodaje, że jedyne, co środowisko może zrobić, to pokazać, jak bardzo destrukcyjne jest takie działanie.
W uchwale mowa m.in. o naruszeniu zasady trójpodziału władzy i przejęciu roli władzy sądowniczej przez powołany ad hoc organ pozasądowy. Przewodniczący komitetu podkreśla, że zagrożeń jest jeszcze więcej, a treść ustawy stoi w sprzeczności z fundamentalnymi wartościami państwa prawnego, Unii Europejskiej i Rady Europy. – Nie wpłyniemy na rzeczywistość polityczną, ponieważ politycy poszli va banque, stawiając interes partyjny nad interesem państwa – ocenia profesor Robert Grzeszczak. I wyrokuje, że konsekwencje takiego postępowania są w tym momencie nieprzewidywalne. – Jesteśmy państwem nieobliczalnym, czego dowód mamy choćby w tej postaci; okazuje się, że można przyjąć niekonstytucyjną ustawę, której przepisy postawią w stan zagrożenia każdego, kto pełniłby określone funkcje publiczne – dodaje Robert Grzeszczak.
Z kolei na podstawie słyszanych już m.in. ze Stanów Zjednoczonych i krajów UE reakcji przewiduje możliwe konsekwencje, m.in. gospodarcze. Argumentuje, że „wielu inwestorów rezygnuje z działalności w państwach, w których nie jest bezpiecznie, i w których sądy nie są niezależne”. – W rezultacie wszyscy będziemy ubożeć – ocenia naukowiec.
– Milczeć nam nie wolno i nie zamierzamy. Jest to też sygnał wysyłany na zewnątrz, że ludzie w Polsce widzą, rozumieją i komentują to, co się dzieje – mówi szef komitetu. I dodaje: – Czekamy na decyzję wyborców, czy takiego państwa sobie życzą.