Z interpelacją w sprawie przepisów karnych zawartych w ustawie o języku polskim z 1999 r. wystąpił do ministra sprawiedliwości poseł Krzysztof Brejza z Inowrocławia. Nabrał wątpliwości, czy kary za naruszenie ustawy nie stanowią zbyt daleko posuniętej ingerencji w prawa i wolności obywatelskie. Zwłaszcza że dziś w obrocie gospodarczym obcojęzyczne nazwy stosowane są powszechnie.
Ministerstwo Sprawiedliwości uważa, że nie ma potrzeby nowelizacji przepisów. Przypomina, że ustawa nakłada obowiązek używania języka polskiego na terytorium RP w obrocie z udziałem konsumentów oraz przy wykonywaniu przepisów z zakresu prawa pracy, gdy konsument lub osoba świadcząca pracę ma miejsce zamieszkania na terytorium Polski w chwili zawarcia umowy oraz gdy umowa ma być wykonana na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.
W pierwszym wypadku [b]obowiązek używania języka polskiego dotyczy w szczególności nazewnictwa towarów i usług, ofert, warunków gwarancji, faktur, rachunków i pokwitowań.[/b] Przedsiębiorca, który nie dopełni tego obowiązku, naraża się na odpowiedzialność karną.
Drugim czynem zabronionym jest sporządzanie dokumentów z zakresu prawa pracy wyłącznie w języku obcym. Oba wykroczenia zagrożone są karą grzywny. Choć ustawodawca nie określił jej wysokości, jest to typowa grzywna dla wykroczeń od 20 do 5 tys. zł.
Zdaniem ministerstwa argument o powszechnej praktyce stosowania w obrocie gospodarczym obcojęzycznego nazewnictwa jest nietrafiony. Ustawodawca nie zabrania bowiem stosowania obcojęzycznych nazw, określeń i wyrażeń, ale jedynie nakazuje jednocześnie umieszczenie stosownego oznaczenia w języku polskim. Związane jest to przede wszystkim z okolicznością prowadzenia obrotu na terytorium kraju, a także z potrzebą zapewnienia ochrony praw uczestników takiego obrotu, którzy nie władają innym językiem niż język polski.