Jarosław S. ps. Masa, który pomógł rozbić gang pruszkowski, to najsławniejszy do dziś świadek koronny, ale w ciągu 15 lat ścigania mafii z udziałem skruszonych przestępców byli ważniejsi i bardziej pewni niż on. Z najnowszych danych Prokuratury Generalnej wynika jednak, że instytucja świadka koronnego traci na popularności. W 2012 r. taki status uzyskały tylko cztery osoby, dziesięć lat wcześniej – nawet sześć razy więcej.
– To raczej ostrożność prokuratorów. Lata praktyki pokazały, że to nadzwyczajny status i należy go nadawać wyjątkowo – uważa prokurator Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Generalnej.
Od 1998 roku programem ochrony świadka zostało objętych w Polsce 109 przestępców oraz 150 bliskich im osób (żony, dzieci). Zarząd Ochrony Świadka Koronnego (pensje ok. 200 funkcjonariuszy oraz innych pracowników) pochłania każdego roku ok. 20 mln zł. Czy warto wydawać takie pieniądze?
– Tak – uważa Zbigniew Rau, kryminolog, i dodaje, że inaczej rozbijanie gangów nie byłoby możliwe. Jego zdaniem to wciąż opłacalna taktyka. Każdego roku wartość majątków przejętych od przestępców przekracza ok. 100 mln zł, a rozpracowane dzięki świadkom grupy przestępcze nie narażają Skarbu Państwa na kolejne straty. Najsłynniejsze sprawy, w których wykorzystano świadka koronnego, to m.in. sprawa łódzkiej ośmiornicy, gangu pruszkowskiego oraz Krakowiaka.
109 tylu przestępców, którzy poszli na współpracę z prokuraturą, zostało świadkami koronnymi