Reklamy mogą być powodem wypadków. Tak wynika ze skarg, które docierają do rzecznika praw obywatelskich. Podziela on zdanie skarżących, że mogą one stwarzać zagrożenie dla ruchu drogowego, gdy stoją przy miejskich ulicach. Wystąpił więc do ministra infrastruktury z sugestią dotyczącą ewentualnego wprowadzenia zmian w przepisach (więcej w artykule z 18 kwietnia „[link=http://www.rp.pl/artykul/292754.html]Reklamy przy drogach są niebezpieczne[/link]”).
Chodzi o wprowadzenie obowiązku badania stanu bezpieczeństwa ruchu drogowego pod kątem rozmieszczenia reklam. Obecne uregulowania są bowiem niewystarczające – twierdzi rzecznik. Gdy chodzi o umieszczanie reklam w pasie drogowym, to przepisy mówią jedynie, że musi wyrazić na to zgodę zarządca drogi i tylko w wyjątkowych sytuacjach może odmówić (art. 40 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=5E9A81035C4EEA6F6807DBF1C7CA1311?id=184778]ustawy o drogach publicznych[/link]). Zarządcy oceniają jedynie wielkość reklamy oraz jej usytuowanie w określonej odległości od drogi. Nie nakładają natomiast obowiązku sporządzenia oceny stanu bezpieczeństwa. A to jest bardzo istotne.
Ministerstwo Infrastruktury nie podziela jednak opinii rzecznika. W odpowiedzi na jego wystąpienie pisze, że zmiany nie są potrzebne. Według niego prowadzenie każdorazowych skomplikowanych badań wydaje się co najmniej trudne, jeśli nie niemożliwe. Na stan bezpieczeństwa na drogach mają ponadto wpływ nie tylko reklamy. Zbadanie zaś rzeczywistego wpływu np. podświetlanej tablicy na zachowanie kierujących jest możliwe dopiero po umieszczeniu jej w pasie drogowym.
Jest też druga stron medalu. Do Ministerstwa Infrastruktury docierają sygnały od przedstawicieli organizacji zrzeszających podmioty zajmujące się reklamami oraz od władz miast. Chcą oni zliberalizowania przepisów dotyczących umieszczania reklam w pasie drogowym, uważają bowiem, że ograniczają swobodę prowadzenia działalności gospodarczej.