Łomża, Rzeszów, Zielona Góra to miasta, w których w 2012 r. najczęściej zdawano egzamin praktyczny na prawo jazdy kat B. Najtrudniej było w Koszalinie, Łodzi i Pile. Prawo nie zabrania kandydatom na kierowców zapisania się na egzamin w dowolnym miejscu w kraju. Wielu z tego korzysta.
Do 19 stycznia 2013 r. sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Egzamin teoretyczny na prawo jazdy zdawało 70 proc. kandydatów, dużo gorzej wyglądały wyniki egzaminów praktycznych – tu średnia wynosiła od 30 do 35 proc. tzw. zdawalności. W styczniu tego roku wszystko się zmieniło. Testy na prawo jazdy (nowe, trudniejsze, zawierające symulacje odzwierciedlające rzeczywiste sytuacje na drodze) zdaje dzisiaj 18 proc. kandydatów. Praktyka pozostaje na dotychczasowym poziomie. Są jednak miasta, w których dużo łatwiej zaliczyć plac manewrowy i jazdę po mieście.
Niewątpliwym rekordzistą, jeśli chodzi o liczbę zdających pozytywnie praktyczny egzamin kat. B, jest WORD Łomża – 41,31 proc. Wyprzedza WORD Rzeszów o ponad cztery punkty. Na szarym końcu są WORD w Łodzi i Koszalinie.
Według danych Ministerstwa Transportu w ciągu ostatniego miesiąca praktyczną część egzaminu na kategorię B zdał w tych ośrodkach co piąty kandydat (odpowiednio 20,58 proc. i 20,35 proc.). Powód? Mniejszy ruch na drodze, mniej trudniejszych do pokonania skrzyżowań, brak tramwajów. Tomasz Matuszewski z warszawskiego WORD tłumaczy, że taka tendencja utrzymuje się od lat. Nie dziwi go więc, że kandydaci korzystają z możliwości zdawania egzaminu w małych miastach. – Problem tylko w tym, po co komu potrzebne jest prawo jazdy. Jeśli po to, by je mieć, to egzamin można zdawać w małych ośrodkach. Jeśli po to, by z niego korzystać, to lepiej zdawać tam, gdzie będzie się jeździć – mówi „Rzeczpospolitej".
Fakt, że kierowcom z dokumentem uzyskanym w małym mieście trudniej jeździ się po dużych aglomeracjach potwierdza Łukasz Zambrowski z jednej z warszawskich szkół nauki jazdy. – Zgłaszają się do nas ludzie ze świeżo uzyskanymi uprawnieniami i wykupują dodatkowe jazdy, tzw. doszkalające. To odpowiedzialni kierowcy, mają świadomość, że warunki jazdy mogą być trudne. Wielu jednak uzyskany dokument traktują jako bezsprzecznie potwierdzający ich umiejętności. Tacy są najgroźniejsi – mówi „Rz".