Sejmowa Komisja Infrastruktury przyjęła wczoraj rządową informację o stanie bezpieczeństwa ruchu drogowego i działaniach realizowanych w tym zakresie w 2013 r. Wynika z niej, że od 2008 r. liczba zabitych w wypadkach drogowych spada średnio o 9 proc. rocznie, a liczba osób ciężko rannych – o 6 proc. Wciąż jednak nie mamy się czym pochwalić na tle innych państw europejskich.

W sprawozdaniu podkreślono, że polski system transportu drogowego jest pełen rozwiązań narażających ludzi na ciężkie konsekwencje wypadków drogowych. Wymienia się tu drzewa rosnące przy drogach, niestrzeżone przejazdy kolejowe, nieoświetlone przejścia dla pieszych, ruch tranzytowy w centrach miast.

Szansy na zmianę urzędnicy Ministerstwa Infrastruktury upatrują w realizacji Narodowego Programu Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego 2013–2020. Stawia on sobie cel: nie więcej niż 2 tys. śmiertelnych ofiar wypadków w 2020 r. Jego osiągnięcie oznaczałoby uzyskanie wskaźnika pięciu zabitych na 100 tys. mieszkańców, czyli obecnego poziomu Finlandii czy Francji.

Prezentacja informacji  wywołała ożywioną dyskusję na sali sejmowej. Padło wiele krytycznych głosów dotyczących jakości informacji. Posłowie domagali się konkretnych wniosków i analiz, a nie dublowania danych podawanych od lat przez Komendę Główną Policji. Zarzucili też brak informacji o wypadkach rowerzystów i motocyklistów. Padł więc wniosek o odrzucenie informacji.