Od 1 stycznia egzamin na prawo jazdy będzie trudniejszy. Kursant będzie musiał udowodnić, że potrafi jeździć nie tylko zgodnie z prawem, ale i ekologicznie. Niewielkim pocieszeniem są zmiany w egzaminie teoretycznym. Nie będzie trzeba już kończyć kursu, a baza pytań będzie jawna. Zmiany mogą pogorszyć i tak nie najlepszy wynik egzaminów. Od kiedy 19 stycznia 2013 r. wprowadzono nowe testy, egzamin zdawało 11–12 proc. chętnych. Dziś średnio 35 proc.
Co oznacza ekologiczne prowadzenie auta? Minister transportu precyzyjnie określił to w rozporządzeniu. Chodzi m.in. o hamowanie silnikiem. Wielokrotne wprowadzenie auta na zbyt wysokie obroty może skutkować oblaniem egzaminu.
Krótko mówiąc, pojawią się dwa nowe zadania. Zmiana biegów właściwa dla energooszczędnej jazdy (dotyczy wyłącznie egzaminu państwowego na niektóre kategorie prawa jazdy, m.in. B – samochód osobowy). W trakcie egzaminu na kat. B osoba egzaminowana powinna zmieniać bieg na wyższy w momencie, kiedy silnik osiągnie od 1,8 tys. do 2,6 tys. obrotów na minutę. Z kolei pierwsze cztery biegi powinny być włączone, zanim pojazd osiągnie 50 km/h. W pozostałych kategoriach prawa jazdy egzaminowany powinien utrzymywać prędkość obrotową silnika w zielonym polu pracy oznaczonym na obrotomierzu pojazdu egzaminacyjnego.
Drugie z zadań polegać ma na korzystaniu z momentu obrotowego silnika podczas hamowania, czyli stosowaniu hamowania silnikiem (w niektórych kategoriach, w tym B).
– To absurd – taką ocenę zmian usłyszeliśmy w jednym z wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego. – Jak można sprawdzić umiejętność ekologicznej jazdy, stojąc np. w korku? Jak ocenić, czy ktoś jeździ ekologicznie czy też nie? – pytają krytycy.