Kierowca na trasie pod Krakowem najpierw spowodował wypadek i, jak twierdzi, na skutek stresu, sięgnął po alkohol – dla rozluźnienia. W innym miejscu, zanim przyjechała policyjna drogówka, po drobnej kolizji na trasie do Gdańska kierowca też wypił kilka łyków wina, jak twierdzi, żeby odreagować stres. I ostatni wypadek w mazowieckim. Od kierowcy świadkowie czuli alkohol, ale ten po zderzeniu sięgnął do skrytki i wypił łyk koniaku.
– To standard – mówią policjanci z drogówki. – Do tej pory nie sposób im było udowodnić, że prowadzili samochód pod wpływem lub wręcz pijani.
Teraz ma się to zmienić. Minister sprawiedliwości przygotował projekt zmian w kodeksie karnym, w którym chce ukrócić ten proceder. Bywa, że kierowcy, chcąc uniknąć odpowiedzialności karnej za prowadzenie pod wpływem alkoholu, tłumaczą się, że wypili go dopiero po wypadku, ponieważ byli zdenerwowani.
W myśl noweli Ministerstwa Sprawiedliwości uzupełniony zostanie katalog przyczyn nadzwyczajnego obostrzenia kary wobec sprawców przestępstw przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji wskazanego w art. 178 § 1 kodeksu karnego. Znajdzie się tam spożywanie alkoholu lub zażywanie środka odurzającego po zdarzeniu, a przed poddaniem sprawcy badaniom w tym zakresie przez uprawniony organ.
Po zmianach takie zachowanie będzie traktowane tak samo jak prowadzenie pojazdu w stanie odurzenia, nietrzeźwości lub ucieczka z miejsca wypadku.