Kary w systemie e-myta bezlitosne dla kierowców

Kary nakładane za brak opłaty za przejazd po drogach krajowych są niewspółmierne do wykroczenia.

Aktualizacja: 13.04.2013 11:59 Publikacja: 13.04.2013 09:14

Kary w systemie e-myta bezlitosne dla kierowców

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Za przejazd przez 86 bramek na drogach krajowych pojazdem ciężarowym bez wniesionej opłaty suma kar wyniosła 258 tys. zł. Groziła ona kierowcy ciężarówki, gdy okazało się, że specjalne urządzenie viaBOX nie działało prawidłowo. Nie informowało go, że na koncie, z którego pobierana jest należność za każdy przejechany kilometr płatnymi odcinkami dróg krajowych, nie ma już środków.

Po dokładniejszej kontroli Inspekcji Transportu Drogowego i uwzględnieniu tylko części bramek, przez które przejeżdżał (były na nich urządzenia robiące zdjęcia pojazdom jadącym bez wniesionej opłaty), suma kar wyniosła 78 tys. zł za jeden miesiąc. Inspektorzy uwzględnili 26 bramek, na których były zamontowane specjalne urządzenia.

Kierowca, na którego spadło to nieszczęście, nie ma tylu pieniędzy. Jest załamany. Bierze środki uspokajające i psychotropowe, bo się załamał  i ma myśli samobójcze.

Czysta rozpacz

Dorota Prochowicz, rzeczniczka viaTOLL, zaznacza, że nieprawidłowe działanie urządzeń odnotowuje się rzadko.

– Na ponad 1,1 mln urządzeń rozdystrybuowanych do tej pory wady fabryczne zostały stwierdzone zaledwie w 1124 sztukach – mówi.

– Nikogo nie chciałem oszukać. Miałem specjalne urządzenie. Dziennie koszt mojego przejazdu przez autostradę (35 km w jedną stronę i tyle samo z powrotem) wyniósłby około 20 zł, a kary grożące mi za około 70 km, które pokonywałem w jeden dzień, to 12 tys. zł – żali się Tomasz Czaja.

Za cały okres jazdy po drogach krajowych jego należność wyniosłaby 617 zł.

– Gdybym był świadomy tego, że coś jest nie tak, to by do tego nie doszło. Jestem tylko człowiekiem i nawet jak zasłużyłem na karę za te 617 zł, to niech mnie ukarzą, a nie zabijają – rozpacza Tomasz Czaja.

Kierowca – poszkodowany przez system i wysokie kary nakładane wielokrotnie za to samo – nie zajmuje się transportem. Jest monterem sieci gazowych i korzysta z samochodu, którego dopuszczalna masa całkowita to 4 tony. Zgodnie z prawem przejazd po drogach krajowych takimi autami kosztuje. I to nie tylko przewoźnicy muszą płacić, ale każdy, kto porusza się po drogach krajowych pojazdem o dopuszczalnej masie całkowitej przekraczającej 3,5 tony. Trzeba mieć specjalne urządzenie viaBOX i płacić za pokonane kilometry w systemie viaTOLL.

A kara za jazdę bez opłat wynosi 3 tys. zł za każdą bramkę – nakładana jest ona kilka razy na jednej trasie. Tak więc kierowca pokonujący codziennie jeden odcinek drogi – nawet niewielki – naraża się na surowe sankcje.

Takich zdarzeń w ciągu niespełna dwóch lat działania systemu e-myta, czyli viaTOLL, było bardzo dużo.

– W takiej sytuacji w tym czasie mogło się znaleźć kilkanaście tysięcy kierowców – szacuje Mariusz Miąsko z kancelarii Viggen, do którego zgłaszają się poszkodowani przez system kierowcy i przedsiębiorcy.

Tylko kilku kierowcom jednej z firm, które obsługuje, grozi w sumie 4 mln zł kar. Jak to możliwe? Ciężarówki zostały przez pomyłkę innego pracownika niewłaściwie zarejestrowane w systemie viaTOLL. Przez to wnoszono zbyt niską opłatę. Za przejazd przez każdą bramkę kara wynosi w tej sytuacji 1,5 tys. zł.

O nieumyślne uiszczanie zaniżonych kwot wcale nie jest trudno. Szkopuł w tym, że pojazdy z silnikami ekologicznymi płacą mniej niż te wyposażone w jednostki napędowe, które emitują więcej spalin. Wystarczy mały błąd i kierowca źle wpisanego pojazdu będzie za to odpowiadał. Bo zgodnie z ustawą o drogach publicznych to właśnie on odpowiada, i to zawsze – nawet jeśli nie jest winny takiej drobnej pomyłce.

Resort transportu twierdzi, że co 50 km są bramki rejestrujące brak opłaty za przejazd

Mariusz Miąsko zwraca też uwagę, że nie wszyscy wiedzą, iż muszą płacić za przejazd po drogach krajowych. Przed wprowadzeniem e-myta opłaty w systemie winietowym wnosili przedsiębiorcy. Teraz musi płacić każdy poruszający się pojazdem przekraczającym 3,5 tony.

– Jeden z rolników pojechał na targ, gdzie chciał sprzedać ziemniaki po 10 gr za kilogram. Nie zarobił nawet na ułamek kary. W jego wypadku po zsumowaniu wezwań okazało się, że ma do zapłaty 48 tys. zł – opowiada Mariusz Miąsko.

Inny jego klient również boi się, że zapłaci kilkadziesiąt tysięcy złotych. Nie miał  pojęcia, że jadąc samochodem z przyczepą, też musi mieć urządzenie viaBOX i płacić za przejazd. A tak może być, gdy prowadząc nawet auto osobowe, ciągnie się cięższą przyczepę i masa zestawu przekroczy 3,5 tony.

Sytuacji, w których w wyniku wad systemu mogło dojść do ludzkiego dramatu, jest więcej.

– Jeden z kierowców chciał się powiesić, kiedy do jego pracodawcy przyszły zawiadomienia o wszczęciu postępowań, które w sumie mogły się skończyć karą w wysokości 99 tys. zł – opowiada Jan Ziaja, właściciel firmy transportowej.

Sprawa nie zakończyła się tragedią, gdyż pomyłkę wyjaśniono. Firma miała umowę z operatorem systemu viaTOLL. Zgodnie z nią rozliczała się na zasadzie post-paid, tzn. płaciła należność na koniec miesiąca, w którym wykonywano przewozy. System jednak potraktował te przejazdy jako takie, które powinny być opłacane w systemie pre-paid. A ta opcja powoduje, że wrzuca się środki na specjalne konto, z którego są one ściągane w trakcie jazdy. Jeżeli ich zabraknie, to trzeba znów wpłacić określoną kwotę, by jeździć przez jakiś czas.

– Sam rozliczam się w systemie post-paid, a i tak dostałem na początku marca zawiadomienie o wszczęciu postępowania, gdyż jeden z moich samochodów miał przejechać przez jedną bramkę bez środków na koncie – mówi Jan Ziaja. Dodaje, że podobną sytuację miał już na początku działania całego systemu. Wysłał wyjaśnienie, ale wciąż nie otrzymał odpowiedzi od Inspekcji Transportu Drogowego.

W części wypadków kary nakładane są przez nieprawidłowe działanie urządzeń. Nawet operator systemu informuje, że jeśli pojazd ma metalizowaną szybę, to nie każde urządzenie może prawidłowo komunikować się z bramkami.

Nielegalne kary

Powodem tak wysokich obciążeń, jakie grożą kierowcom, jest nielegalne nakładanie kar. Ustawa o drogach publicznych mówi, że kara jest nakładana za przejazd po drodze krajowej. Nie mówi nic o przejeździe przez bramkę.

– Tylko trzy osoby w państwie: premier, minister transportu i główny inspektor transportu drogowego nie rozumieją, czym jest przejazd po drodze. Dla każdego, kto rozumie język polski, przejazdem jest podróż z punktu A do punktu B – mówi Mariusz Miąsko.

Dlaczego zatem Inspekcja Transportu Drogowego w taki sposób karze kierowców?

– Kary są nakładane tylko za przejazd przez bramki kontrolne, a nie za każdą ustawioną na drogach – wyjasnia Alvin Gajadhur, rzecznik Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. Te kontrolne stanowią nieco ponad 7 proc. wszystkich.

Na pytanie, dlaczego kara wymierzana jest za przejazd przez każdą bramkę kontrolną, a nie za przejazd drogą, odpowiada, że inspektorzy postępują według wytycznych Ministerstwa Transportu.

Za rozmieszczenie bramek kontrolnych odpowiada operator systemu opłat elektronicznych. Nie wiadomo jednak, jak często można się na nie natknąć.

– Dobór lokalizacji i odległość między nimi są dostosowywane do kategorii drogi oraz jej charakterystyki – tłumaczy Dorota Prochowicz z  viaTOLL. Ich ustawienie może więc zależeć od liczby skrzyżowań, zjazdów, natężenia ruchu itp.

Środowisko firm transportowych podkreśla, że takie podejście do karania jest nielegalne. Zaznaczają, że jest to celowe działanie. Z góry założono, że z wpływy z kar muszą być w odpowiedniej wysokości.

Przejazd bez opłaty między Polską a Holandią kosztuje na terenie Niemiec 180 euro

Poszkodowani zainteresowali sprawą prof. Irenę Lipowicz, rzecznika praw obywatelskich. W jej ocenie sto- sowana praktyka może być niezgodna z konstytucją. Skierowała też w tej sprawie pismo do ministra transportu. W odpowiedzi na jej pytania minister Sławomir Nowak wskazał, że kary nie są nakładane na każdej bramce, ale na tych, które rejestrują wykroczenie i obraz pojazdu. Zaznacza, że takich bramek jest 40 na 555 wszystkich. Jak podaje minister, bramownica kontrolna przypada więc średnio co 50 km na płatnych odcinkach dróg.

W praktyce trudno się z tym zgodzić. Przykład Tomasza Czai pokazuje, że jest inaczej. Z zawiadomień, które otrzymał z Głównej Inspekcji Transportu Drogowego, wynika, że brak opłaty był rejestrowany na bardzo krótkich odcinkach tej samej drogi. Jedna bramka zarejestrowała nieopłacony przejazd na 326. kilometrze drogi krajowej S6, a następna 11 kilometrów dalej – na 337. kilometrze tej trasy. W ciągu tylko dziesięciu minut kierowca naraził się na dwie kary po 3 tys. zł każda.

Ministerstwo Transportu już pracuje nad zmianą tych przepisów. Kierowcy dostaną jedną karę za brak opłaty za przejazd w ciągu np. sześciu godzin podróży, nawet jeśli w tym czasie ciężarówka minie kilka bramek. Dopiero w kolejnym bloku czasowym dalsza nieopłacona jazda spowoduje nałożenie drugiej kary. Pomysł ten minister Nowak przedstawił w odpowiedzi przekazanej do RPO.

Ministerstwo chce też zmienić sposób karania w taki sposób, aby odpowiedzialność ponosił winny nieprawidłowości. Kierowca oberwie za majstrowanie przy urządzeniu viaBOX lub niewłączenie go w czasie jazdy. Przedsiębiorca i właściciel pojazdu zapłacą, gdy nie uzupełnią środków na koncie.

Jednakże w dalszym ciągu kierowcy będą karani kilka razy za to samo wykroczenie, tyle że nie co dziesięć minut, ale co kilka godzin.

– Ministerstwo zdaje sobie sprawę ze słabości stosowanej praktyki i poprzez zmianę prawa chce zapewnić sobie dalej zwiększone przychody z tytułu kar – zaznacza Maciej Wroński, dyrektor biura prawnego Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego.

Maciej Wroński tłumaczy, że posiadacze urządzeń viaBOX i ich kierowcy w ogóle nie powinni płacić kar. Właściciele pojazdów powinni być wzywani do uregulowania należności w odpowiednim czasie, gdy coś się nie zgadza. Podczas rejestracji w systemie podają oni takie dane, jak bankom, kiedy starają się o kredyt. Co innego, gdy ktoś w ogóle nie na takiego urządzenia.

Ponadto wówczas, gdy ktoś się rozlicza w systemie post-paid, w ogóle nie powinien obawiać się kar. Taki przedsiębiorca musi bowiem wnieść odpowiednie zabezpieczenie. Jeżeli po wystawaniu mu faktury nie ureguluje należności, to z tego zabezpieczenia pobierana jest odpowiednia kwota.

Polska drożyzna

Przedsiębiorcy kwestionują też wysokość kar. Ich zdaniem są one najwyższe w Europie, a może i na świecie. I nie chodzi tu o sumowanie kwot za to samo wykroczenie, gdy suma sięga kilkudziesięciu tysięcy złotych. Nawet nieprawidłowo nałożona kara za jedną bramkę jest niebotyczna. I kary byłyby najwyższe, nawet gdyby były nakładane za przejazd po drodze, a nie po minięciu każdej bramki.

– W Niemczech kierowca, który nie zapłaci za przejazd, dostanie karę znacznie niższą niż w Polsce. Za pokonanie trasy od granicy z Polską do granicy z Holandią zapłaci 180 euro – mówi Maciej Wroński. Dodaje, że wyższe kary są w Austrii, ale i tam wynoszą one około 400 euro.

Tak więc bogaty Niemiec za złamanie prawa płaci w przeliczeniu około 730 zł, a mieszkaniec Austrii 1640 zł za jazdę bez opłat po całym kraju. Biedny Polak tuczy natomiast budżet państwa. I nawet na jednej, krótkiej trasie może zapłacić kilkanaście tysięcy złotych, gdy ma do pokonania tylko 70 kilometrów.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora, l.kuligowski@rp.pl

Za przejazd przez 86 bramek na drogach krajowych pojazdem ciężarowym bez wniesionej opłaty suma kar wyniosła 258 tys. zł. Groziła ona kierowcy ciężarówki, gdy okazało się, że specjalne urządzenie viaBOX nie działało prawidłowo. Nie informowało go, że na koncie, z którego pobierana jest należność za każdy przejechany kilometr płatnymi odcinkami dróg krajowych, nie ma już środków.

Po dokładniejszej kontroli Inspekcji Transportu Drogowego i uwzględnieniu tylko części bramek, przez które przejeżdżał (były na nich urządzenia robiące zdjęcia pojazdom jadącym bez wniesionej opłaty), suma kar wyniosła 78 tys. zł za jeden miesiąc. Inspektorzy uwzględnili 26 bramek, na których były zamontowane specjalne urządzenia.

Pozostało 93% artykułu
W sądzie i w urzędzie
Czterolatek miał zapłacić zaległy czynsz. Sąd nie doczytał, w jakim jest wieku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Spadki i darowizny
Podział spadku po rodzicach. Kto ma prawo do majątku po zmarłych?
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Zdrowie
Ważne zmiany w zasadach wystawiania recept. Pacjenci mają powody do radości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Sądy i trybunały
Bogdan Święczkowski nowym prezesem TK. "Ewidentna wada formalna"