Poszkodowani zainteresowali sprawą prof. Irenę Lipowicz, rzecznika praw obywatelskich. W jej ocenie sto- sowana praktyka może być niezgodna z konstytucją. Skierowała też w tej sprawie pismo do ministra transportu. W odpowiedzi na jej pytania minister Sławomir Nowak wskazał, że kary nie są nakładane na każdej bramce, ale na tych, które rejestrują wykroczenie i obraz pojazdu. Zaznacza, że takich bramek jest 40 na 555 wszystkich. Jak podaje minister, bramownica kontrolna przypada więc średnio co 50 km na płatnych odcinkach dróg.
W praktyce trudno się z tym zgodzić. Przykład Tomasza Czai pokazuje, że jest inaczej. Z zawiadomień, które otrzymał z Głównej Inspekcji Transportu Drogowego, wynika, że brak opłaty był rejestrowany na bardzo krótkich odcinkach tej samej drogi. Jedna bramka zarejestrowała nieopłacony przejazd na 326. kilometrze drogi krajowej S6, a następna 11 kilometrów dalej – na 337. kilometrze tej trasy. W ciągu tylko dziesięciu minut kierowca naraził się na dwie kary po 3 tys. zł każda.
Ministerstwo Transportu już pracuje nad zmianą tych przepisów. Kierowcy dostaną jedną karę za brak opłaty za przejazd w ciągu np. sześciu godzin podróży, nawet jeśli w tym czasie ciężarówka minie kilka bramek. Dopiero w kolejnym bloku czasowym dalsza nieopłacona jazda spowoduje nałożenie drugiej kary. Pomysł ten minister Nowak przedstawił w odpowiedzi przekazanej do RPO.
Ministerstwo chce też zmienić sposób karania w taki sposób, aby odpowiedzialność ponosił winny nieprawidłowości. Kierowca oberwie za majstrowanie przy urządzeniu viaBOX lub niewłączenie go w czasie jazdy. Przedsiębiorca i właściciel pojazdu zapłacą, gdy nie uzupełnią środków na koncie.
Jednakże w dalszym ciągu kierowcy będą karani kilka razy za to samo wykroczenie, tyle że nie co dziesięć minut, ale co kilka godzin.
– Ministerstwo zdaje sobie sprawę ze słabości stosowanej praktyki i poprzez zmianę prawa chce zapewnić sobie dalej zwiększone przychody z tytułu kar – zaznacza Maciej Wroński, dyrektor biura prawnego Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego.
Maciej Wroński tłumaczy, że posiadacze urządzeń viaBOX i ich kierowcy w ogóle nie powinni płacić kar. Właściciele pojazdów powinni być wzywani do uregulowania należności w odpowiednim czasie, gdy coś się nie zgadza. Podczas rejestracji w systemie podają oni takie dane, jak bankom, kiedy starają się o kredyt. Co innego, gdy ktoś w ogóle nie na takiego urządzenia.
Ponadto wówczas, gdy ktoś się rozlicza w systemie post-paid, w ogóle nie powinien obawiać się kar. Taki przedsiębiorca musi bowiem wnieść odpowiednie zabezpieczenie. Jeżeli po wystawaniu mu faktury nie ureguluje należności, to z tego zabezpieczenia pobierana jest odpowiednia kwota.
Polska drożyzna
Przedsiębiorcy kwestionują też wysokość kar. Ich zdaniem są one najwyższe w Europie, a może i na świecie. I nie chodzi tu o sumowanie kwot za to samo wykroczenie, gdy suma sięga kilkudziesięciu tysięcy złotych. Nawet nieprawidłowo nałożona kara za jedną bramkę jest niebotyczna. I kary byłyby najwyższe, nawet gdyby były nakładane za przejazd po drodze, a nie po minięciu każdej bramki.
– W Niemczech kierowca, który nie zapłaci za przejazd, dostanie karę znacznie niższą niż w Polsce. Za pokonanie trasy od granicy z Polską do granicy z Holandią zapłaci 180 euro – mówi Maciej Wroński. Dodaje, że wyższe kary są w Austrii, ale i tam wynoszą one około 400 euro.
Tak więc bogaty Niemiec za złamanie prawa płaci w przeliczeniu około 730 zł, a mieszkaniec Austrii 1640 zł za jazdę bez opłat po całym kraju. Biedny Polak tuczy natomiast budżet państwa. I nawet na jednej, krótkiej trasie może zapłacić kilkanaście tysięcy złotych, gdy ma do pokonania tylko 70 kilometrów.
masz pytanie, wyślij e-mail do autora, l.kuligowski@rp.pl