Rząd zdecydował, że nie będzie gwarantowanych maksymalnych stawek za parkowanie, znikną też z dzisiejszej ustawy dni, w których można pobierać opłaty.

Samorządy, określając stawki, miały się kierować: liczbą mieszkańców, samochodów, deficytem miejsc postojowych oraz kosztami wydzielenia i utrzymania miejsc parkingowych. Tuż po decyzji rządu postanowiliśmy sprawdzić i napisać, co te zmiany oznaczają w praktyce dla kierowców. Żaden z naszych rozmówców nie miał wątpliwości: podwyżki, i to zupełnie niekontrolowane, oraz płatne parkowanie w sobotę i niedzielę. Co więksi pesymiści mówili też o płatnym parkowaniu przez całą dobę.

Obawy kierowców potwierdził właśnie (podczas konferencji poświęconej ostatniemu posiedzeniu rządu) premier Donald Tusk. Zgodził się, że w dzisiejszych warunkach, kiedy samorządy cierpią na brak gotówki, to uelastycznienie opłat mogłoby oznaczać po prostu zwiększenie haraczu wobec kierowców parkujących w miastach. Premier Tusk zapewnia, że rozumie potrzebę np. strefowania, tak aby w różnych miejscach miast opłaty były zróżnicowane. Polecił jednak ministrowi administracji i cyfryzacji, aby ten mocno zweryfikował wstępne pomysły na zmiany w opłatach. Dziś, jak zauważa premier, nie ma najmniejszych wątpliwości, że dla kierowców takie zmiany skończyłyby się zwiększeniem opłat.

Nie kryją tego nawet specjalnie sami samorządowcy. Cena biletu autobusowego czy tramwajowego powinna, ich zdaniem, być atrakcyjna w stosunku do opłaty za godzinę parkowania. W wielu miastach tak nie jest. Na przykład w stolicy jednorazowy bilet kosztuje 4 zł 40 gr, a godzina parkowania (pierwsza) 3 zł. Co zrobiłby samorząd na rzecz uatrakcyjnienia transportu publicznego, gdyby rządowe propozycje weszły w życie? Na pewno nie obniżyłby ceny biletów, tylko podniósł opłatę za parkowanie. W wielu miastach europejskich za wjazd do centrum się płaci. Decyzja premiera, choć ucieszyła kierowców, z pewnością zmartwiła samorządowców. Ci nie ukrywali, że po pierwsze o zmiany zabiegali, a po drugie, cieszy ich każda zmiana prowadząca do uelastycznienia gospodarki samorządowej.

Kierowców ani premiera nie przekonały zapewnienia, że podnoszenie opłat tak powszechnych jak płatne parkowanie (w kraju mamy 10 mln kierowców) nie musi być automatyczne. To niepopularne decyzje, a każdy z samorządowców musi przecież myśleć o swoich wyborcach i następnej kadencji.