Kilka dni temu łódzka policja zatrzymała kursantkę, która miała 0,54 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Siedzący obok instruktor był trzeźwy, ale czeka go sprawa w sądzie rejonowym, bo pozwolił kobiecie usiąść za kółkiem. Wniosek o ukaranie jest już gotowy. Czy słusznie?

Kwestia odpowiedzialności kobiety nie budzi wątpliwości. Zgodnie z prawem popełniła przestępstwo z art. 178a kodeksu karnego. Ten przewiduje do dwóch lat więzienia za prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości. Jednocześnie sąd orzeknie wobec niej zakaz prowadzenia pojazdów. Policja skierowała też wniosek do sądu przeciwko instruktorowi, który dopuścił do tego, by nietrzeźwa kursantka prowadziła samochód. Grozi mu grzywna do 5 tys. zł. Czy słusznie?

– Ustawodawca nałożył na nas obowiązek niedopuszczenia do jazdy kursanta pod wpływem alkoholu, ale nie dał żadnych narzędzi do weryfikowania ich stanu – wyjaśnia „Rz" Krzysztof Bandos, prezes Polskiej Federacji Stowarzyszeń Szkół Kierowców. Dodaje, że on sam w ośrodku ma alkomat i jeśli ma podejrzenie co do stanu kursanta, prosi go o przebadanie. Jeśli ten odmawia, we dwójkę jadą na najbliższy komisariat.

– Rzeczywiście, problem istnieje – przyznaje Łukasz Kuczyński, specjalista od spraw wykroczeniowych. Uważa, że prawo powinno być jasne i precyzyjne. Skoro nakłada obowiązki, musi dać szansę na ich wykonanie. Jeśli jej nie ma, w prawie jest luka i właśnie w takich wypadkach wychodzi na jaw.

Taki sam problem zachodzi przy okazji egzaminów na prawo jazdy. W wojewódzkich ośrodkach ruchu drogowego, które je przeprowadzają, egzaminatorzy również mogą jedynie prosić o przebadanie podejrzanego kursanta. Jeśli ten odmawia, wzywają policję do ośrodka i czekają na przyjazd funkcjonariuszy. Kiedyś zdarzyło się, że zapisany na egzamin kandydat uciekł, zanim radiowóz dojechał.