Coraz więcej rodziców walczy z władzami samorządowymi narzucającymi szkołom standardy organizacji.
W Nieporęcie, woj. mazowieckie, na skutek interwencji rodziców wójt wycofał się z pomysłu łączenia najmłodszych klas. Gdyby tego nie zrobił, zaoszczędziłby na etatach, ale dzieci uczyłyby się w gorszych warunkach. Byłoby to zgodne z prawem, które nie określa, ilu uczniów może być w jednej klasie. Podstawa programowa zaleca jedynie, aby w klasach I–III nie było ich więcej niż 26.
Rodzice niepełnosprawnych przedszkolaków z Warszawy walczą o zajęcia specjalistyczne. Władze, chcąc zaoszczędzić, limitują ich liczbę w „Zasadach organizacji pracy przedszkoli i szkół". Zdaniem Pawła Kubickiego ze Stowarzyszenia Nie-Grzeczne Dzieci, miasto nakłania do łamania prawa, bo liczba zajęć powinna wynikać z zaleceń w orzeczeniu poradni pedagogiczno-psychologicznej.
35 tys. szkół musi mieć opracowane do końca kwietnia arkusze organizacyjne na przyszły rok
Zdaniem Tomasza Korczaka, prezesa Okręgu Mazowieckiego ZNP, takim wytycznym władz samorządowych dla dyrektorów przedszkoli i szkół można zarzucić bezprawność. Wskazuje on, że zgodnie z ustawą z 7 września 1991 r. o systemie oświaty (uso) żadna gmina nie ma prawa do wydawania zarządzenia limitującego liczbę zajęć realizowanych przez nauczycieli.