Lekarze zaś przepisują mniej leków refundowanych, bo dla nich zasady dopasowanie poziomu odpłatności za lek do danej choroby jest skomplikowane. W zależności od rodzaju choroby pacjent może zapłacić 30 proc., 50 proc. lub ryczałt. Medycy, którzy dysponują w gabinetach lekarskich odpowiednim systemem informatycznym do wystawiania recept, radzą sobie z określaniem poziomu odpłatności. Inni z obawy o pomyłkę i widmo kary z NFZ wolą wypisać pełnopłatną receptę.
Brakuje chemioterapii
Nie tylko ceny świadczą o dostępie do leków. Ustawa refundacyjna wprowadziła wiele mechanizmów, które blokują jakikolwiek dostęp do skutecznych terapii. Przykładem jest chociażby chemioterapia niestandardowa. Jeszcze przed 2015 r. korzystały z niej pacjentki z rakiem piersi. Miały dzięki temu dostęp do innowacyjnych terapii.
Za pomocą chemioterapii bowiem szpitale mogły podawać nie tylko leki, których w ogóle nie było na listach refundacyjnych. Wystarczyło uzyskać zgodę Narodowego Funduszu Zdrowia.
Zamknięte kanały
– Ustawa zamknęła wiele kanałów dostępu do leków, wentyli bezpieczeństwa. Najpierw ograniczyła, a potem w ogóle zlikwidowała chemioterapię niestandardową. Poza tym chorzy, zwłaszcza na rzadkie schorzenia, mają np. wielkie trudności z otrzymaniem od ministra zdrowia zgody ma indywidualną refundację leku niedostępnego w Polsce, ale zarejestrowanego w UE – mówi adwokat Paulina Kieszkowska-Knapik z kancelarii Kieszkowska, Rutkowska, Kolasiński.
Dzięki ustawie NFZ w ciągu trzech lat zaoszczędził z budżetu przeznaczonego na refundację ok. 4 mld zł. Zgodnie z uzasadnieniem do ustawy refundacyjnej środki te miały być przeznaczone na finansowanie leków innowacyjnych.
– Ponieważ NFZ nie wydatkował tak zaoszczędzonych środków, to dostęp do leków innowacyjnych był utrudniony, a więc pacjent na tym stracił – mówi Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.