Europejski rzecznik praw obywatelskich nie jest instytucją dobrze znaną, przynajmniej w Polsce. Jakie są dokładnie jego kompetencje?
Moją rolą, według traktatów i Karty Praw Podstawowych, jest pilnowanie całej administracji unijnej. Oznacza to, że przyjmuję skargi od obywateli, firm, mediów itp. przeciwko instytucjom UE – czyli Komisji Europejskiej, agencji, ciał legislacyjnych itd. Załóżmy, że wpłynęła do mnie skarga od kogoś, kto chciał otrzymać dokumenty od KE, a ta mu odmówiła. Wówczas zwraca się do mnie, a ja mogę zbadać sprawę i przyjrzeć się wszystkiemu. Następnie analizuję ten materiał i proponuję rozwiązania: ujawnić dokumenty czy jednak nie. I w ponad 90 proc. przypadków KE stosuje się do tych rekomendacji. Inny przykład – dziennikarz zgłasza potencjalny konflikt interesów byłego członka administracji unijnej, który przeszedł do sektora prywatnego. Wówczas też mogę przyjrzeć się sprawie i wydać rekomendacje. Podobnie w kwestiach związanych z prawami podstawowymi, umowami czy grantami. Chociaż moje rekomendacje nie są wiążące, sam fakt, że mam wgląd we wszystko i mogę sporządzać te analizy, z pewnością daje mi duży wpływ na instytucje.