Fogelman: Izraelski rząd ma prawo po swojej stronie, co nie znaczy, że robi dobrze

Sąd Najwyższy w Izraelu przypisał sobie na zasadzie precedensu funkcję sądu konstytucyjnego. I działał często bardzo radykalnie, nie zwracając uwagi na polityczne nastroje większości - mówi Lejb Fogelman, senior partner w kancelarii Greenberg Traurig.

Publikacja: 29.03.2023 12:44

Lejb Fogelman

Lejb Fogelman

Foto: mat. prasowe

Na czym polega obecny spór o sądownictwo w Izraelu?

W Izraelu nie ma konstytucji, przynajmniej nie w formie jednego dokumentu. Sąd Najwyższy nie ma więc funkcji sądu konstytucyjnego, a jedynie sobie ją przypisał na zasadzie precedensu, który z czasem został przyjęty jako norma. Ten sąd reguluje legislację, bardzo często w kontrze do prawicowego rządu. Zresztą Izrael już od dawna jest z jednej strony mocno liberalny (w paradach równości biorą udział nawet żołnierze), a z drugiej mieszka w nim ogromna liczba bardzo konserwatywnych obywateli (głównie Żydów sefardyjskich i emigrantów z Rosji). Ten sąd jest wybierany, podobnie jak w Polsce – przez sędziów – czy szerzej środowiska prawnicze. Ponadto dochodzi wątek zarzutów korupcyjnych wobec premiera Benjamina Netanjahu, co budzi podejrzenia, że chce on podporządkować sobie sądy, by uniknąć odpowiedzialności. Choć muszę przyznać, że duża część tych zarzutów jest bardzo słaba, czy wręcz absurdalna. Ale pamiętajmy, że już dwóch premierów Izraela i jeden prezydent wylądowało w więzieniu. Sprawa nie jest więc jednoznaczna, a to bardzo źle.

Czytaj więcej

Netanjahu odrzuca wezwanie Bidena do wycofania się z reformy sądownictwa

Na czym polega ta niejednoznaczność?

Z jednej strony jest sąd, który nie odpowiada obecnej kompozycji polityki izraelskiej – bo lewica tam jest w bardzo głębokim kryzysie. A z drugiej można powiedzieć, że to idealne warunki dla „checks and balances”, gdy lewicowy kontroluje prawicowego. Ale to też rodzi nieunikniony konflikt. Uważam, że dobrze iż Sąd Najwyższy przypisał sobie rolę sądu konstytucyjnego, ale w powinien w tej kwestii działać bardziej ostrożnie i rozważnie – a nie przesuwać kraj „w lewo” niejako z pozycji na marginesie. Sędziowie zostali wybrani zgodnie z prawem, to grupa wybitnych ludzi, ale ich działania mają często realnie charakter legislacyjny, co powoduje konflikty, kiedy te działania idą wbrew większości opinii publicznej, która coraz bardziej skręca na prawo. Rząd też został legalnie wybrany i jak na razie nie zrobił nic, co mogłoby go zdyskwalifikować z punktu widzenia systemu prawnego. Ma swój program polityczny i go realizuje. Rząd ma więc prawo po swojej stronie i większość w Knesecie – co nie znaczy, że to co robi, jest dobre. Premier Netanjahu wszedł na niebezpieczną ścieżkę, która może doprowadzić do destabilizacji Izraela i to w okresie jego największego zagrożenia. Sąd Najwyższy działał często bardzo radykalnie i niekoniecznie zwracając uwagę na polityczne nastroje większości. A w demokracji obyczaj jest bardzo ważny – jeśli ktoś go złamie, to demokracja się chwieje. Trzeba bowiem szanować pewne wspólne wartości.

Czy to raczej rząd nie łamie obyczaju, który zakładał właśnie, że Sąd Najwyższy pełni rolę sądu konstytucyjnego?

Był i jest taki obyczaj, ale obyczaj tylko wtedy działa, kiedy stosuje się go inkrementalnie. W sytuacji, kiedy nie ma społecznego konsensusu, ten sąd i ten rząd powinni wziąć pod uwagę to, że społeczeństwo się radykalizuje i na prawo, i na lewo. Inaczej wszyscy będą przegrani, a podstawy demokratycznego ładu będą załamane. I teraz mamy radykalizację społeczeństwa, która jednak nie wynika z działań sądu, a z tego, że duża część obywateli po prostu nie chce zaakceptować nowego rządu, który został niedawno wybrany w demokratycznych wyborach. Na ulicę wyszło 10 proc. populacji. Tak działa społeczeństwo obywatelskie – tylko że tam przy okazji jest ono uzbrojone. Sytuacja jest bardzo skomplikowana, ale wojsko się nie zbuntuje, bo ono jest warunkiem „sine qua non” istnienia państwa. Wojny domowej nie będzie, Żydzi nie będą strzelać do siebie nawzajem. Zresztą koalicja rządząca ma przewagę jedynie 4 posłów. Jeśli oni się wyłamią, to to prawo nie przejdzie.

Na czym polega obecny spór o sądownictwo w Izraelu?

W Izraelu nie ma konstytucji, przynajmniej nie w formie jednego dokumentu. Sąd Najwyższy nie ma więc funkcji sądu konstytucyjnego, a jedynie sobie ją przypisał na zasadzie precedensu, który z czasem został przyjęty jako norma. Ten sąd reguluje legislację, bardzo często w kontrze do prawicowego rządu. Zresztą Izrael już od dawna jest z jednej strony mocno liberalny (w paradach równości biorą udział nawet żołnierze), a z drugiej mieszka w nim ogromna liczba bardzo konserwatywnych obywateli (głównie Żydów sefardyjskich i emigrantów z Rosji). Ten sąd jest wybierany, podobnie jak w Polsce – przez sędziów – czy szerzej środowiska prawnicze. Ponadto dochodzi wątek zarzutów korupcyjnych wobec premiera Benjamina Netanjahu, co budzi podejrzenia, że chce on podporządkować sobie sądy, by uniknąć odpowiedzialności. Choć muszę przyznać, że duża część tych zarzutów jest bardzo słaba, czy wręcz absurdalna. Ale pamiętajmy, że już dwóch premierów Izraela i jeden prezydent wylądowało w więzieniu. Sprawa nie jest więc jednoznaczna, a to bardzo źle.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP