W Wigilię atmosferę świątecznych przygotowań nagle przerwał atak choroby jednego z członków mojej rodziny. Chory był w pełni świadom tego, co się z nim dzieje, gdyż od dłuższego czasu cierpiał na tę bolesną i potencjalnie niebezpieczną dolegliwość. Gościł jednak u mnie, poza swoim miejscem zamieszkania, z dala od swojego lekarza, a dodatkowo – na nasze nieszczęście – zapomniał zabrać ze sobą potrzebne lekarstwa.Było późne popołudnie, kiedy próbowałem w paru aptekach razem z moim krewnym zakupić potrzebny środek farmakologiczny. Dopiero w czwartej udało się zrealizować uprawnienie, które wprost wynika z [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=172825]ustawy z 6 września 2001 r. – Prawo farmaceutyczne (DzU z 2004 r. nr 53, poz. 533, ze zm.[/link]; dalej: ustawa), czyli prawo do zakupu lekarstwa na podstawie recepty farmaceutycznej, a nie lekarskiej.
Po raz kolejny okazało się, że wiedza nawet pracowników aptek o nietypowych sytuacjach regulowanych w ustawie jest niewielka. W mojej ocenie to nie zła wola, lecz strach przed nie w pełni rozpoznanymi rozwiązaniami prawnymi powstrzymuje aptekarzy od właściwego zachowania. Można przypuszczać, że wiedza pacjentów dotycząca prawa do recepty farmaceutycznej jest jeszcze mniejsza, a przecież ta wiedza może ratować nasze zdrowie i życie.
Zgodnie z art. 96 ust. 1 ustawy produkty lecznicze (lekarstwa) i wyroby medyczne wydawane są z apteki ogólnodostępnej przez farmaceutę lub technika farmaceutycznego w ramach jego uprawnień zawodowych w trzech wypadkach:
> na podstawie recepty,
> bez recepty,