Przygotowywana w Sejmie ustawa o systemie informacji w ochronie zdrowia pozwoli stworzyć w Polsce jedną z największych publicznych baz danych. Znajdą się w niej informacje o każdym z nas, przede wszystkim dane medyczne pacjentów. Resort zdrowia zaznacza, że dzięki systemowi będzie sprawniej zarządzać ochroną zdrowia, co poprawi jakość usług medycznych. Ministerstwo nie może jednak osiągać tego celu, łamiąc konstytucyjne prawa i wolności obywateli.
Projekt ustawy przewiduje stworzenie rozbudowanego systemu przetwarzania danych medycznych, do którego wejdą rejestry medyczne m.in. dawców krwi, przeszczepów, chorób zakaźnych, nowotworów itd. System umożliwi elektroniczną wymianę wielu informacji – wrażliwych danych o życiu obywateli. Ze względu na ich wartość oprócz lekarzy i pacjentów dostępem do nich mogą być zainteresowani także pracodawcy, firmy farmaceutyczne czy ubezpieczeniowe.
Problem polega na tym, że art. 19 i 20 projektowanej ustawy o systemie informacji w ochronie zdrowia przewiduje, iż podstawą prawną tworzenia rejestrów medycznych będzie rozporządzenie ministra zdrowia, a nie ustawa. To może nie zapewnić gwarancji ochrony praw pacjentów i nie zabezpieczyć ich przed nadmierną ingerencją państwa w sferę życia prywatnego, która jest chroniona na mocy art. 47 konstytucji.
W dodatku może ona naruszać art. 51 konstytucji. Przepis ten jest barierą dla władz publicznych do swobodnego zdobywania i udostępniania danych osobowych obywateli. Gwarantuje każdej osobie m.in. prawo do zachowania w tajemnicy informacji, które jej dotyczą. To prawo może ograniczyć tylko ustawa.
To, czy rejestry medyczne będą tworzone na podstawie rozporządzenia czy na podstawie ustawy, jest bardzo ważne. Jeśli będzie to rozporządzenie, decyzję o powstaniu samego rejestru, zakresie danych i o sposobie ich zabezpieczenia będzie podejmował minister zdrowia, który reprezentuje interesy resortu, a nie parlament – przedstawiciel społeczeństwa. Istnieje zatem ryzyko, że rejestry medyczne będą powstawać i działać poza społeczną kontrolą.