Ciąg dalszy zamieszania wokół recept. Do gry coraz mocniej wchodzi opozycja. SLD składa w Sejmie projekt zmiany ustawy refundacyjnej.
Chce wykreślenia przepisów o karaniu lekarzy. - Wychodzimy naprzeciw rządowi. Jeśli minister zdrowia w tej sprawie wykaże bezczynność, będziemy głosować za wnioskiem o jego odwołanie - mówił w czwartek szef SLD Leszek Miller. Wniosek o odwołanie Bartosza Arłukowicza złożył kilka dni temu PiS. Wtedy SLD deklarowało, że raczej go nie poprze.
To efekt awantury, która wybuchła w związku z wejściem w życie ustawy refundacyjnej. Od Nowego Roku lekarze nie wypełniają na receptach rubryk, które pozwalają określić stopień refundacji leku. Zamiast tego przybijają pieczątki "Refundacja do decyzji NFZ". Wielu pacjentów kupuje przez to leki bez dopłaty NFZ, za pełną cenę.
Czy projekt zgłoszony przez SLD pomoże rozwiązać konflikt? Nieoficjalnie posłowie PO przyznają, że jest on dla nich kłopotliwy, może utrudnić negocjacje z lekarzami. Zgodnie ze wstępnym porozumieniem podpisanym przez Naczelną Radę Lekarską i ministra zdrowia przepisy ustawy refundacyjnej zostaną zmienione, ale dopiero po zawieszeniu protestu. Wtedy prezes NFZ ma wydać komunikat, że lekarze nie będą karani za nieprawidłowe wypisanie recept. - Po zawieszeniu protestu minister rozpocznie inicjatywę legislacyjną. Do czasu uchwalenia zmian Fundusz nie będzie nakładał na lekarzy kar - tłumaczy rzecznik NFZ Andrzej Troszyński. W piątek minister Bartosz Arłukowicz powiedział TVN, że projekt nowelizacji jest prawie gotowy. - Pracujemy nad rozwiązaniami prawnymi - mówił Arłukowicz.
Lekarze nie mówią wprost, czy pieczątki "Refundacja do decyzji NFZ" będą przystawiać do czasu uchwalenia nowych przepisów, czy do czasu gdy zobaczą projekty. NRL ma zdecydować w przyszłym tygodniu, czy zaapeluje do lekarzy, by przerwali protest. Podobnie postąpi Porozumienie Zielonogórskie.