W środę na sejmowej Komisji Rolnictwa sadownicy zażądali od Ministerstwa Rolnictwa deklaracji, jak rząd zamierza im pomóc. W wyniku anomalii pogodowych na przełomie marca i kwietnia temperatury sięgnęły 20° C. Ruszyła więc wegetacja drzew i krzewów. Przymrozki w połowie kwietnia z powtórką w nocy z ostatniego wtorku na środę, gdy temperatury spadły do nawet minus 7° C, zmroziły kwiaty i pozbawiły rolników nawet 80 proc. tegorocznych plonów.
Większość z nich nie była w tym czasie ubezpieczona, bo od 1 kwietnia 2017 r. zmieniła się ustawa o ubezpieczeniach upraw rolnych i zwierząt gospodarskich. Pierwsze firmy ubezpieczeniowe dopasowały swoje systemy do nowych przepisów od 10 kwietnia, inne zaczęły sprzedawać ubezpieczenia na nowych zasadach dopiero od 15 kwietnia. Zgodnie z obowiązującymi przepisami ochrona ubezpieczeniowa rozpoczyna się jednak dopiero po upływie 14 dni tzw. okresu karencji. Rolnicy nie mają więc co liczyć na odszkodowania.
– Wstępne dane z siedmiu województw wskazują, że w wyniku przymrozków do 4 maja szkody nastąpiły na 8345 ha upraw i dotyczyły 2409 gospodarstw rolnych – tłumaczył posłom i obecnym na posiedzeniu komisji sadownikom Jacek Bogucki, wiceminister rolnictwa. – Działają już komisje szacujące straty. Udowodniliśmy już w zeszłym roku, że potrafimy udzielić szybkiej pomocy rolnikom. Tak też będzie i w tym roku.
Sadownicy zakwestionowali jednak obecny system ubezpieczeń upraw rolnych jako niewydolny i zaproponowali nowe rozwiązania.
– Powinien powstać fundusz klęskowy, w którym obowiązkowo będzie ubezpieczony każdy rolnik pobierający dopłaty obszarowe. To zapewni powszechność nowego systemu i pozwoli na obniżenie składek na ubezpieczenie – tłumaczył w Sejmie Piotr Zieliński ze Związku Sadowników Rzeczpospolitej.