Błyskotliwe mowy sądowe czy też sukcesy negocjacyjne przy transakcjach – po tym poznaje się klasę prawnika. Jednak nawet ci najlepsi i najchętniej wybierani przez klientów na co dzień muszą się zmagać z monotonną, trudną pracą. Polega ona zazwyczaj na żmudnej analizie dokumentów i przepisów. Coraz częściej wyręczają ich w tym komputery, które taką analizę wykonują za człowieka. Taki mechanizm, zwany sztuczną inteligencją, może sprawić, że kancelaria staje się wydajniejsza i osiąga przewagę konkurencyjną.
Tak właśnie uważają respondenci badania „Future Ready Lawyer" (ang. „prawnik gotowy na przyszłość"), które na zlecenie firmy Wolters Kluwer wykonano wśród 700 prawników w USA i w Europie. Jedna z najważniejszych konkluzji raportu powstałego po tym badaniu brzmi: liderzy technologii wśród prawników wykazują wyższą rentowność. Jednak tylko 24 proc. uznało, że dobrze rozumie takie technologie. Aż 53 proc. przewiduje, że nakłady ich kancelarii na nowoczesne technologie wzrosną w najbliższych latach.
Zastosowanie sztucznej inteligencji w polskich kancelariach prawniczych może napotkać jednak pewne bariery. Jedną z nich jest wysoka cena takich rozwiązań. Inną – język polski. Jest on znacznie bardziej złożony niż angielski, którego używają dzisiejsze programy do analizy umów, wyroków czy innych dokumentów.
Jednak zdaniem prof. Michała Jackowskiego, adwokata i partnera w poznańskiej kancelarii DSK, technika z czasem może pomóc w uporaniu się z tym problemem.
– Obserwując postęp w rozwoju takich narzędzi jak Google Translate czy Google Assistant, można przypuszczać, że problem naszego trudnego języka zostanie rozwiązany – przypuszcza ekspert.