Być może w poczeka do 11 listopada br. kiedy TK ma zbadać zasady ich wybory określone w ustawie o TK. A być może powód był prostszy. Jak powiedział „Rz” jeden z sędziów: wszyscy się ze wszystkimi pokłócili i wyszliśmy bez konkluzji.
Prowadzone od rana obrady były zamknięte dla mediów, ale nerwowość była widoczna od pierwszych chwil. Zawiadomienia nie dostał Mariusz Muszyński, jeden z trzech sędziów wybranych w grudniu ub.r. z rekomendacji PiS, których prezes TK Andrzej Rzepliński nie dopuszcza do orzekania. Dwa z tej trójki też przyszli, jak powiedział w furtce do TK sędzia Henryk Cioch, gotowi do pracy.
W zgromadzeniu uczestniczyłoby zatem czynnie dziewięciu sędziów wybranych przez Sejm poprzednich kadencji z rekomendacji PO oraz trójka wybranych przez obecny Sejm z rekomendacji PiS.
Spór o regulamin TK był do przewidzenia już 11 sierpnia br. kiedy przed TK obroniła się nowa ustawa o Trybunale z 22 lipca br. (poza kilkunastoma przepisami dyscyplinującymi autorstwa PiS), a sędzia Piotr Tuleja powiedział, że „widzi problem konstytucyjny" w przepisach o wyborze kandydatów na prezesa i wiceprezesa TK, gdyż ustawodawca nie może dowolnie regulować kompetencji Zgromadzenia TK w tym zakresie. I zaraz PO i Nowoczesna złożyły wniosek o kontrolę tych przepisów, a rozprawę prezes TK wyznaczył na 11 listopada br.
Póki co ona jednak obowiązuje a zawiera korzystne dla PIS przepisy: Zgromadzenie Ogólne wybiera po trzech kandydatów na prezesa i wiceprezesa, a każdy sędzia ma tylko jeden głos i może głosować tylko na jednego kandydata (art. 16 ust. 7). To oznacza, że trójka sędziów z rekomendacji PIS mogłaby wybrać jednego kandydata a prezydent go wybrać na prezesa.