[b]Rz: Czy po przegłosowaniu 35 procent kwot płci na listach wyborczych Polki powinny teraz zabiegać o podobne udziały we władzach firm?[/b]
[b]Henryka Bochniarz:[/b] Szklany sufit w polskim biznesie istnieje. To nie ulega wątpliwości. Często podaję przykład sektora finansowego. 70 proc. pracowników stanowią tam kobiety, ale w zarządach jest ich tylko 6 proc. Z drugiej strony w publikacjach o ostatnim kryzysie finansowym jako jedną z jego przyczyn powszechnie wskazuje się fakt, że zarządy i rady nadzorcze funduszy i banków inwestycyjnych były zdominowane przez mężczyzn. I wciąż są. Sądzę więc, że warto byłoby i tam zastosować politykę równościową. Na rynku pracy jest wiele świetnie wykształconych kobiet, ale coś je blokuje w zdobywaniu wyższych pozycji. Trzeba zadać sobie pytanie, co to takiego.
[b]Według ekspertów jedną z przyczyn jest podejście samych kobiet do kariery korporacyjnej?[/b]
Tak, kobiety często same się z niej eliminują. W rezultacie organizacyjne zasady funkcjonowania firm są określane przez mężczyzn i tworzy się błędne koło. Mężczyźni nie muszą pamiętać, że w poniedziałki o 18.00 w szkole są wywiadówki, bo na te wywiadówki nie chodzą. Tymczasem kobieta wie, że jeśli awansuje na wyższe szczeble, będzie musiała dostosować do tego systemu także inne sprawy, którymi chce się zajmować. Niekiedy więc uznaje, że skoro decyduje się na karierę zawodową, musi zrezygnować z rodziny. Jednak wiele kobiet chce mieć dzieci, chce uczestniczyć w ich wychowaniu, choć zdają sobie sprawę, że awansując, będą musiały za to zapłacić. To może zmienić się tylko wtedy, gdy na wysokich stanowiskach będzie więcej kobiet. Pamiętam sytuację z jednej ze spółek, w której byłam jedyną kobietą w radzie nadzorczej. Zawsze w Wigilię w południe mieliśmy spotkanie w Bristolu. Podsumowywaliśmy rok, piliśmy szampana i, mniej więcej o trzeciej–czwartej po południu, wracaliśmy do domu.
[wyimek]Rozsądni mężczyźni sami będą zabiegać o większy udział kobiet we władzach firm[/wyimek]