Henryka Bochniarz: Przedsiębiorcy nigdy nie byli rozpieszczani przez władzę

Nauczyliśmy się sztuki przetrwania, bo nie mamy takich zasobów czy historii prowadzenia biznesu jak w państwach, w których nie było komunizmu – mówi Henryka Bochniarz, przewodnicząca Rady Głównej Konfederacji Lewiatan.

Publikacja: 15.05.2023 03:00

Henryka Bochniarz: Przedsiębiorcy nigdy nie byli rozpieszczani przez władzę

Foto: Piotr Waniorek / zelaznastudio.pl

Co bardziej się pani podoba: opłata denna czy podatek deszczowy?

Nazwy są sympatyczne, choć daniny bez sensu. Liczymy w Lewiatanie, ile wprowadzono podatków i danin w ostatnich latach. Jest ich kilkadziesiąt. Rząd twierdzi, że obniża podatki, ale często są to tylko pozorowane obniżki, np. wprowadza niższą stawkę PIT, ale nie dodaje, że zabrał odliczenie składki zdrowotnej. To w praktyce oznacza, że bilans wychodzi na zero. Zmiany podatkowe wprowadzane są w ogromnym pośpiechu, bez rzetelnej analizy wpływu na gospodarkę i bez odpowiednio przeprowadzonych konsultacji społecznych. W dodatku ich liczba powoduje, że przedsiębiorcy nie są wstanie śledzić tych wszystkich zmian i zapowiedzi. To jest także trudne dla organizacji takich jak nasza, wymaga ciągłego skupienia: nigdy nie wiadomo, jakiego typu rozwiązania i dotyczące jakich dziedzin życia znajdą się w projektach. Dodatkowo takie daniny jak podatki: od sprzedaży detalicznej, cukrowy czy bankowy płacimy wszyscy, jest to kilkadziesiąt miliardów złotych wyciągane każdego roku z kieszeni obywateli. Kreatywność podatkowa osiągnęła szczyt.

Na przykład?

W ramach klasycznego podatku CIT, który płacą przedsiębiorstwa, wprowadzono dwa rodzaje tzw. minimalnego podatku CIT tylko po to, aby opodatkować firmy, które ponoszą straty. Został „wrzucony” do Polskiego Ładu, kiedy ustawa była już rozpatrywana w Sejmie. Wprowadzono nowy podatek, bez konsultacji społecznych, bez określenia kogo dotyczy, jaki spowoduje skutek dla biznesu. I dopiero po jego uchwaleniu okazało się, że muszą go płacić m.in. szpitale, które są spółkami prawa handlowego, prawie zawsze ponoszące straty. Następnie w pośpiechu zawieszono jego obowiązywanie, dwa razy go zmodyfikowano, i teraz zaplanowano, że wejdzie ponownie w życie od 1 stycznia 2024 r. Nie jest to standard tworzenia przepisów prawa podatkowego, jakiego oczekują przedsiębiorcy, obywatele i potrzebuje gospodarka. To kompromitacja państwa.

Czy dlatego przedsiębiorcy bardziej pesymistycznie prognozują działania administracji niż perspektywę biznesową?

Tak. 65 proc. menedżerów ocenia, że warunki prowadzenia działalności pogorszyły się w naszym badaniu Indeks Biznesu. Niekiedy zmiany wprowadzane są na zasadzie „a może nie zauważą”. Czasami, gdy jednak je zauważymy, udaje się wycofać różne pomysły. Nie jest to jednak rzeczywista współpraca pomiędzy administracją, parlamentem a przedsiębiorcami, czyli ludźmi, którzy znają się na gospodarce. Tak było w przypadku Polskiego Ładu – zlekceważono krytykę i postulaty przedstawicieli biznesu, a efektem był największy bubel prawny Rzeczypospolitej (nie gazety).

Mamy też doświadczenia poprzednich wyborów i kolejnych rządów. Nawet jeśli gospodarka w czasie kampanii była ważna, to okazywało się, że i tak władza przygotowywała jakieś społeczne prezenty, by zachęcić elektorat. Nie działo się to jednak w takiej skali i w tak trudnej sytuacji gospodarczej.

Pandemia i wojna spowodowały, że nic nie jest przewidywalne?

Powinniśmy być przygotowani na kolejne wstrząsy czy nieplanowane wydarzenia. Jestem przekonana, że na Covidzie-19 się nie skończy, świat globalny niesie różne zagrożenia. Dlatego jest ważne, by doświadczenia antycovidowe czy teraz antykryzysowe, wynikające z agresji Rosji na Ukrainę, zamieniły się w doświadczenie instytucjonalne dla naszej administracji, Komisji Europejskiej, organizacji międzynarodowych jak WHO, WTO czy nawet NATO. I jasno wskazywały, jak należy reagować zbiorowo w takich sytuacjach i szukać rozwiązań wspólnotowych. Tak było ze szczepionkami, na początku każdy szukał swojego rozwiązania, popełniono też błędy. Padają pytania o transparentność procedur. Chciałabym, żeby analiza tego, co się działo, nie polegała na szukaniu winnego, tylko na przygotowaniu się – na podstawie tych doświadczeń – do kolejnych działań. Wówczas, jeśli pojawiłyby się błędy, nawet kosztowne – ich cena będzie uzasadniona.

Przez chaos legislacyjny potęgujemy nieprzewidywalność?

Ile milionów złotych firmy niepotrzebnie wydały na wdrażanie zmian uchwalonych w Polskim Ładzie, które potem zostały uchylone, przecież te pieniądze wydane na programy rozliczeniowe, księgowych, doradców podatkowych można było przeznaczyć na stworzenie nowego produktu, nowego miejsca pracy. Przedsiębiorcy nigdy nie byli rozpieszczani przez władzę. Jedne rządy bardziej zwracały uwagę na kwestie gospodarcze, inne mniej. Zwykle okazywało się jednak, że wszystko jest ważniejsze od interesu przedsiębiorców i rozwoju gospodarki. Wyjątkiem były czasy gospodarczych rządów profesora Jerzego Hausnera, który widział konieczność równowagi między rozwojem a polityką społeczną, szanował swobodę działalności gospodarczej, ale też doprowadził do porozumienia między pracodawcami i związkami, by radzić sobie z kryzysem. Gdy niekiedy opowiadam Francuzom czy Niemcom, jak to wprowadza się teraz w Polsce rozwiązania z soboty na niedzielę, czyli praktycznie bez vacatio legis, oni pytają: jak możecie tak funkcjonować? Nauczyliśmy się sztuki przetrwania, bo nie mamy takich zasobów finansowych czy historii prowadzenia biznesów jak w państwach, w których nie było komunizmu. Politycy, jeśli o coś dbają, to o krótkoterminowe, kadencyjne interesy swoich wyborców, a nie o rozwój firm, gospodarki i racjonalne inwestycje, które dają pracę i rozwój. To ma też konsekwencje w wyborach politycznych przedsiębiorców. Wielu musi szukać porozumienia z władzą, szczególnie w firmach sektora MŚP. Podział polityczny wśród przedsiębiorców jest podobny jak w społeczeństwie. Są zwolennicy PiS, Platformy czy Konfederacji.

Czy ceną za umiejętność przetrwania jest rozdrobniona struktura firm, to, że mamy tak wiele mikro- i małych firm?

Nawet w czasie kryzysie opcją było raczej bankructwo niż szukanie kooperacji. To jest jeden z problemów w Polsce, że nie zaistniały inicjatywy oparte na wspólnocie, na kapitale społecznym. Zabrakło inicjatyw legislacyjnych, wsparcia instytucjonalnego. Nie ma w Polsce spółdzielni. Nawet w ostoi kapitalizmu, czyli w USA, spółdzielczość jest mocna. A PiS ma pomysł na sieć: zrobimy państwowy holding. Nie stworzono mechanizmów zachęcających mikro- czy małe firmy do konsolidacji poprzez np. system ulg czy zachęt podatkowych pod warunkiem integracji. Istnieją zachęty dla większych: estoński CIT czy grupy vatowskie.

Gdyby poproszono panią o pięciopunktowy program gospodarczy, co by pani wpisała?

Najważniejsze są przewidywalność i stabilizacja. Zaproponowałabym, by w pierwszym roku kadencji nie wprowadzać żadnych zmian, nawet dobrych. Najpierw potrzebna jest diagnoza gospodarki, potem debata publiczna – rzeczywista, a nie pozorowana – o tym, co dzieje się w świecie, w Europie, jakie ma być miejsce Polski i dopiero zdecydować się na zmiany. Mamy świetnych młodych ekonomistów, przedsiębiorców, taka dyskusja jest możliwa. Niezbędne jest ustalenie reguł procedowania prawa, odpowiedzi na pytanie, jaką mamy wizję funkcjonowania i rozwoju państwa na podstawie analiz strategicznych, jaką chcemy zbudować gospodarkę, co administracja musi w związku z tym zrobić, co wspierać, dotować, z czym walczyć. Nie mamy żadnych poważnych opracowań nt. wizji rozwoju państwa, w tym gospodarki. Kilka lat temu rząd przedstawił strategię odpowiedzialnego rozwoju, która zakładała, że będziemy produkować milion własnych samochodów elektrycznych i to będzie lokomotywa gospodarki. Z tej strategii został tylko uśmiech politowania i dowcipy o rdzewiejącej stępce pod budowę promu.

To trzy punkty, a dwa następne?

Precyzyjny plan wdrożenia nowej wizji i proces ustawodawczy. Założenia ustaw powinny być konsultowane społecznie, uzupełnione o analizy przewidywanych skutków (społecznych, budżetowych, gospodarczych, środowiskowych) i dopiero wówczas możliwe jest przygotowanie pełnego projektu. Wdrożenie każdej ustawy musi być monitorowane i kontrolowane co do skuteczności. To nie jest nic nowego, bo to są zapisy dotyczące procesu legislacyjnego, absolutnie lekceważone przez rząd i Sejm. Częścią takiego programu gospodarczego musi być powrót do ładu instytucjonalnego, przestrzeganie reguł stanowienia prawa, dialogu społecznego, porządnego sądownictwa. W przeciwnym razie nikt nie może czuć się bezpieczny. Jako pracodawcy mamy prawo zgłaszać np. wnioski do Trybunału Konstytucyjnego. I tak kiedyś się działo, różne były wyroki, ale były. Dziś wiele ustaw, choćby z powodów formalnych, moglibyśmy zaskarżyć. Tylko po co, skoro TK jest narzędziem walki politycznej? Instytucje gospodarcze i niegospodarcze: giełda, NBP, UOKiK, sądy, komitety nominacyjne muszą być niezależne. Oligarchiczne struktury państwowych firm są dziś poza kontrolą. Niezbędne są wolne media, a my teraz śledzimy, jak próbuje się zniszczyć TOK FM. Kluczowa dla rozwoju jest nowoczesna edukacja na wszystkich poziomach, a jak jest, każdy widzi. Niezbędne są nasze dobre relacje z Unią jako podstawa naszego działania i przemyślana polityka Polski w UE. Inaczej zostaniemy sami.

Któraś z partii przygotuje taki program gospodarczy przed wyborami?

Na razie są to głównie ogólniki. Przedsiębiorcy nie wierzą, że te zamierzenia zostaną spełnione. Wierzą zaś, że wszystkie prezenty: trzynastki, czternastki, babciowe, zostaną spełnione. Wiedzą też, że trzeba będzie za nie zapłacić: nie ma innej metody jak podwyższenie podatków.

Co to znaczy: przemyślana polityka Polski w UE?

Wojny chińsko-amerykańska czy chińsko-japońska się toczą. Dla nas najważniejszą kwestią jest porozumienie z Unią i pilnowanie swoich interesów. Kiedy trzeba będzie negocjować warunki umowy handlowej ze Stanami, tylko Unia może być partnerem, a nie my – pojedynczy kraj. Nasze porozumienie się z UE oznacza nie tylko osiągnięcie pieniędzy z KPO. Jeśli się nie porozumiemy, będziemy nadal płacili kary i tracili kolejne, inne fundusze unijne. Nie mamy umiejętności negocjacyjnych, umiejętności zawierania kompromisu. Nie posiadamy umiejętności szukania wsparcia dla swoich pomysłów – jeżeli one są, bo nie słyszałam, by jakiekolwiek ugrupowanie przedstawiło koncepcję, w jakim kierunku polska gospodarka ma się rozwijać. Będziemy więc w UE korzystali z rozwiązań, które ktoś wynegocjuje, nie dlatego, że nas odsunięto od stołu, sami od niego odeszliśmy.

Czy po to, żeby być mocnym głosem Unii, powinniśmy przyjąć euro czy to jest niepotrzebne?

Powinniśmy przyjąć euro, choć jest to perspektywa wielu lat, bo nie spełniamy żadnego z warunków. Jednak, gdyby ktoś był zdeterminowany, to w czasie pandemii, wojny w Ukrainie, mogliśmy ten proces przyspieszyć, bo Unia była gotowa na ustępstwa, by wzmacniać strefę euro. Jeśli szukam roli państwa, powinno być to wyznaczanie trendów. W nas ich nie ma lub jest to zła praktyka. Obawiam się, że walka plemienna między partiami pozbawiła nas myślenia, że po październiku też będzie życie. Przedsiębiorcy to widzą. I stąd ich pesymizm.

CN
Henryka Bochniarz

Henryka Bochniarz – ekonomistka i przedsiębiorczyni, przewodnicząca Rady Głównej Konfederacji Lewiatan. Założycielka i przez wiele lat prezydent tej organizacji. Była wiceprezeską zarządu Boeing International na Europę Środkową i Wschodnią. Zasiadała w wielu radach nadzorczych spółek handlowych. Dwa lata temu założyła Akademię Liderek Henryki Bochniarz.

Gospodarka
Ekonomiści o prognozach i wyzwaniach dla polskiej gospodarki. „Czasu już nie ma”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Wiceminister Maciej Gdula: Polska nauka musi się wyspecjalizować
Gospodarka
Nacjonalizacja po rosyjsku: oskarżyć, posadzić, zagrabić
Gospodarka
Amerykański kredyt 20 mld dol. dla Ukrainy spłaci Putin
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Gospodarka
Polacy mają dość klimatycznych radykałów