Jak wynika z najnowszych badań przeprowadzonych przez Kanadyjskie Centrum Polityki Alternatywnej (CCPA), 100 najlepiej zarabiających prezesów spółek giełdowych w tym kraju zarabiało średnio 8,38 mln dol. rocznie (28,5 mln zł, to dane za 2010 r.), czyli 189 razy więcej niż przeciętny Kanadyjczyk (44,4 tys. dol – 150 tys. zł.), a zarazem aż 27 proc. więcej niż rok wcześniej. W efekcie od początku Nowego Roku do południa 3 stycznia prezes dużej spółki zarobił już tyle, co szary pracownik otrzyma przez cały rok 2012.
Według CCPA różnica między najwyższymi i najniższymi zarobkami wzrasta coraz szybciej. W 1998 r. czołowi prezesi zarabiali "tylko" 105 razy więcej niż przeciętny Kanadyjczyk. Podobnie jest w USA. Według centrali związkowej AFL–CIO szefowie największych firm zarabiają średnio 11,4 miliona dol. (39 mln zł). W 1980 r. w USA prezes dużej firmy dostawał 42 razy więcej niż robotnik – a w 2010 r. już 343 razy więcej.
Różnice między zarobkami prezesów i pracowników są małe tylko w Skandynawii
Jak się właściwie dzieje, że pensje prezesów tak szybko rosną? – O tym w USA często się dyskutuje – mówi "Rz" Brandon Rees, wicedyrektor Biura ds. Inwestycji AFL–CIO. – Komitety ds. płac rad nadzorczych (decydujące w USA o płacach szefów firm – red.) nie wykazują powściągliwości. Rok po roku średni poziom płac prezesów rośnie, bo wszyscy oni uważają, że są najlepsi – dodaje.
Formą premii są coraz częściej opcje na akcje. Opcje są całkowicie bezpieczne, bo obdarowani nimi prezesi po prostu nie mogą stracić. A jeśli rynkowa cena tych akcji wzrasta, to wartość takich opcji też może wzrosnąć.