Przeciętne wynagrodzenie kobiet zasiadających w ścisłym kierownictwie giełdowych firm wyniosło w ubiegłym roku około 380 tys. zł – wynika z zebranych przez nas danych z raportów rocznych ponad 230 spółek. To o 6 proc. mniej, niż wyniosło średnie wynagrodzenie statystycznego członka zarządu giełdowej firmy.
Są jednak branże, gdzie zarobki kobiet zasiadających w zarządach są na zbliżonym, a nawet wyższym poziomie niż branżowa średnia. Takim przykładem jest sektor bankowy, gdzie przeciętny członek zarządu zainkasował w ubiegłym roku około 1,1 mln zł, natomiast kobieta mogła liczyć na wynagrodzenie rzędu 1,4 mln zł.
Również w sektorze energetycznym widać taką różnicę na korzyść pań – z zebranych przez nas danych wynika, że wynagrodzenie kobiet w zarządzie w tej branży jest o około 5 proc. wyższe niż średnia w branży. Podobnie jest w sektorze budowlanym. Niewielką przewagę kobiety mają też w branży spożywczej.
Mniej dla pani prezes
Jak jednak wynika z naszej analizy, tej przewagi nie ma na najwyższych stanowiskach. Małgorzata Kołakowska, prezes ING BSK, której ubiegłoroczne zarobki (2,3 mln zł) przewyż- szyły o 0,2 mln zł średnią płacę szefa banku, jest tu wyjątkiem.
Statystycznie kobiety stojące na czele giełdowych spółek zarobiły w ubiegłym roku o połowę mniej, niż wyniosła średnia płaca na tym stanowisku, a ta kształtuje się na poziomie 708 tys. zł. To oznacza nie tylko duże dysproporcje w udziale kobiet na czele giełdowych spółek (w marcu br. wynosił on zaledwie 5,4 proc.), ale i spore dysproporcje w zarobkach.