Liczba zarejestrowanych bezrobotnych do 30. roku życia sięgała w lipcu br. prawie 277 tysięcy i była aż o 27 proc. wyższa niż przed rokiem. Rosła więc znacznie szybciej niż łączna grupa osób zarejestrowanych w urzędach pracy (19 proc.). Chociaż dzięki odmrożeniu gospodarki i pracom sezonowym sytuacja młodych była w lipcu lepsza niż miesiąc wcześniej, to eksperci rynku pracy przyznają, że czasy kryzysu nie sprzyjają najmłodszym pracownikom.
– Są zwykle pierwsi „do odstrzału", gdyż można się ich pozbyć bez dużej straty dla firmy, a potem, jeśli rynek odbije, łatwiej też ich pozyskać niż specjalistów. Tak jest nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie – twierdzi Łukasz Komuda, ekspert ds. rynku pracy w Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych. Przypomina, że po kryzysie 2008 r. gwałtownie wzrosło bezrobocie wśród młodych ludzi, zwłaszcza na południu Europy.
Jednak teraz ich sytuacja nie powinna być aż tak dramatyczna. Młodym pokoleniom sprzyja bowiem demografia; dzisiaj więcej ludzi schodzi z rynku pracy, niż się na nim pojawia. Ten ujemny bilans sprawia, że firmy nie szarżują ze zwolnieniami, tym bardziej że pamiętają problemy z pozyskaniem pracowników.
Niepokojący wzrost
Większym problemem może być teraz wdrażanie i rozwój młodych pracowników – zwraca uwagę Jacek Męcina, ekspert rynku pracy i doradca zarządu Konfederacji Lewiatan. Część firm, zaciskając pasa, będzie oszczędzać na szkoleniach, a zdalna praca utrudnia też mentoring, który zapewnia międzypokoleniową wymianę wiedzy w firmie. Młodym pracownikom nie będzie też łatwo o podwyżkę.