O wzroście wynagrodzeń, zwłaszcza w wielkich firmach, głośno było na początku roku, kiedy to wiele spółek zapowiadało podwyżki. Według badań przeprowadzonych w lutym przez firmę Randstad i TNS OBOP wśród 300 firm z całej Polski, wzrost płac w ciągu pół roku planowało aż 23 proc. firm. Teraz jednak należy oczekiwać, że podobnych głosów będzie znacznie mniej.
– Podwyżki dotyczą płacy zasadniczej, która ma ogromne znaczenie dla pracowników, zwłaszcza młodych na dorobku, szczególnie wtedy, gdy zakładają rodzinę i zaczynają ubiegać się o kredyt – mówi Wojciech Kosiorek, szef praktyki wynagradzania w firmie doradczej Hay Group. Zwraca też uwagę, że gdy pracodawca nie zapewnia pracownikom minimum bezpieczeństwa finansowego, nie będą oni dobrze wykonywać swoich zadań, nawet jeśli firma oferuje inne atrakcyjne formy pozapłacowego wynagradzania.
– Młodzi ludzie rozpoczynający karierę biorą pod uwagę to, czy firma, w której się zatrudniają, zapewni im rozwój zawodowy. Ale gdy uznają, że wynagrodzenie przestaje im odpowiadać, bo jest zbyt niskie, po pewnym czasie upominają się o podwyżkę albo szukają nowego zajęcia – mówi menedżer z Hay Group.
Warto pamiętać, że firmy zwykle podnoszą płace w pierwszych miesiącach roku – od stycznia do marca.
Kto ma mniej, dostanie więcej
Podwyżki, w przeciwieństwie do premii, z reguły obejmują większe grupy pracowników: całe działy czy nawet wszystkich zatrudnionych w danej firmie, jeśli np. związki zawodowe wypracowały taką regułę. Są przyznawane kwotowo (np. dla określonej grupy pracowników wynoszą one 300 zł), albo procentowo – np. 5 proc. dla wszystkich. Jednak wielu pracodawców stara się obecnie różnicować przyznawanie podwyżek i nie dawać „wszystkim równo”.