Coraz więcej firm zachęca swych pracowników do prowadzenia blogów lub do publikacji komentarzy na popularnych serwisach społecznościowych na czele z Twitterem.

Dla rosnącej liczby osób staje się to częścią obowiązków służbowych. Jednak taka aktywność niesie ze sobą pewne ryzyko – dla obu stron, czego dowodzi głośny spór między jednym z amerykańskich portali a jego byłym już pracownikiem. Przez prawie cztery lata Noah Kravitz publikował swe uwagi na największym serwisie mikroblogowym Twitter jako pracownik Phonedog.com, popularnego w USA e-sklepu i portalu o telefonii komórkowej. Komentując zarówno nowości komórkowe i dodając swe opinie na inne tematy, Phonedog_Noah dorobił się ponad 17 tys. zwolenników, którzy śledzili jego wpisy.

Gdy Kravitz pod koniec 2010 roku rozstał się z portalem zachował swoje konto na Twitterze, choć prowadził  je już jako Noah Kravitz. W zamian miał od czasu do czasu komentować nowości z Phonedog.com. Jak niedawno wyjaśniał dziennikarzom „New York Timesa", rozstanie było przyjacielskie, a były pracodawca zaakceptował jego warunki. Jak się jednak okazało, nie do końca – bo po ośmiu miesiącach PhoneDog pozwał Kravitza do sądu, zarzucając mu, że przejęta przezeń grupa zwolenników stanowiła listę jego klientów. Zażądał więc rekompensaty – w sumie 340 tys. dolarów (po 2,5 dolara miesięcznie za każdego subskrybenta). Firma argumentuje, że inwestowała w promocję bloga Kravitza, który tworzył jako jej pracownik.

Zdaniem prawników i ekspertów  takich konfliktów będzie przybywać wraz z internetową aktywnością pracowników, którzy na Facebooku, Google Plus i Twitterze kontaktują się z klientami firmy. Brytyjski  „The Guardian" przypomina podobny przypadek komentatorki politycznej BBC Laury Kuenssberg, która jako BBCLauraK  prowadziła popularny blog na Twitterze, mając ok. 60 tys. zwolenników. Latem 2011 r., gdy przeniosła się do ITV News zmieniła nazwę bloga na ITVLauraK, zachowując swych subskrybentów. Wywołało to burzliwą dyskusję w brytyjskiej prasie, ale sama BBC nie zakwestionowała (przynajmniej na razie) praw dziennikarki do konta na Twitterze.