Aż o 6,6 proc. było większe przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej w Polsce w III kw. 2011, w porównaniu z podobnym okresem rok wcześniej – podał niedawno GUS. To największy wzrost od od I kw. 2009 r., gdy płace zwiększyły się o 6,8 proc.
Jak wyglądamy pod tym względem na tle innych krajów Unii Europejskiej? Ponieważ urzędy statystyczne nie wszystkich państw podają informacje na ten temat, „Rz" przeanalizowała dane Eurostatu o jednostkowych kosztach wynagrodzeń ponoszonych przez pracodawców. Nie odzwierciedlają one wprost średnich podwyżek płac, ale pokazują tendencje. W tym ujęciu okazuje się, że Polska – z rocznym wzrostem kosztów wynagrodzeń o ok. 6,1 proc. w III kw. ub. r. – należy do liderów w UE. Wyższą dynamikę odnotowały tylko Rumunia i Bułagaria – odpowiednio o 10 i 7,3 proc.
Także inne państwa Europy Środkowo-Wschodniej mogły pochwalić się w III kw. znacznie większymi zwyżkami wydatków na wynagrodzenia niż kraje Europy Zachodniej. Przykładowo w Niemczech, zwiększyły się one o 2,9 proc., we Francji o 2,2 proc., w Portugalii pozostały bez zmian, a w zbankrutownej Grecji spadły o 4,7 proc.
Co ciekawe, znaczne różnice we wzroście wydatków na płace uwidoczyniły się najpełniej właśnie w III kw. 2011 r. Wcześniej, zwłaszcza w trudnych kryzysowych latach 2009-10, dynamika w całej UE była stosunkowo niska.
– Wysoki skok płac w Polsce w III kw. wynikał z dwóch powodów. Firmy miały bardzo dobre wyniki, a ceny rosły stosunkowo szybko. Stąd presja na wyższe płace, którą pracodawcy byli w stanie spełnić – uważa Piotr Popławski, ekonomista BGŻ. Dodaje, że wówczas nasza gospodarka w ogóle znajdowała się w dobrej kondycji, bo korzystała jeszcze ze stosunkowo mocnego popytu w krajach UE, a dodatkowo eksport wspierało słabe euro.