Przy dotychczasowym postępie za dziesięć lat udział kobiet w zarządach dużych firm nie przekroczy 20 proc. – oceniają eksperci firmy doradczej McKinsey & Company w tegorocznej, piątej już edycji swego raportu „Women matter".
Jak wynika z analizy 235 firm z europejskiej czołówki, już 90 proc. z nich ma programy wspierające różnorodność płci i kariery kobiet. Sześć na dziesięć realizuje co najmniej 20 różnych inicjatyw, które mają wyrównać dysproporcje na niekorzyść kobiet, jednak mimo to udział pań we władzach dużych spółek nadal jest niewielki, szczególnie w zarządach, które mają największy wpływ na decyzje.
Co prawda w porównaniu z 2007 rokiem, gdy ukazała się pierwsza edycja raportu „Women matter", w większości krajów widać postęp (w czym niekiedy pomogły też parytety w radach nadzorczych).
Tak było np. we Francji, gdzie w 2007 roku kobiety stanowiły 8 proc. rad nadzorczych, w 2011 roku ich udział wzrósł do 20 proc., czy Holandii, gdzie nastąpił podobny wzrost. W rezultacie średni udział kobiet w radach dziewięciu analizowanych państw (niestety, nie ma wśród nich Polski) wzrósł do 17 proc., o 5 pkt w porównaniu z 2007 rokiem.
Jak podkreślają autorzy badania, większość analiz i publicznych dyskusji o udziale kobiet w biznesie koncentruje się na ich udziale w radach nadzorczych albo w zarządach. Natomiast często pomija się kwestię zbyt małej reprezentacji kobiet na stanowiskach, z których awansuje się na czołowe pozycje. A to jest decydujące dla późniejszego udziału kobiet na szczytach firmowych władz. O ile znaczna część firm rekrutuje podobną liczbę kobiet i mężczyzn, o tyle na kolejnych szczeblach firmowej drabiny kobiet ubywa. Eksperci McKinsey & Company podkreślają, że nie jest to kwestia braku ambicji. Za to wspominają inne bariery tkwiące w samych kobietach, które często odrzucają szanse na awans ze względu na pozazawodowe zobowiązania i mają opory przed promocją swych sukcesów.