Firma Egon Zehnder specjalizująca się w Executive Search, czyli w rekrutacji kadry zarządzającej, przeanalizowała przed kilkoma laty kariery 515 top menedżerów. Okazało się, że trzy czwarte szefów, którzy osiągnęli sukces, wcześniej wykazywało się wysoką emocjonalną inteligencją. Dużo rzadziej była ona atutem tych, którzy ponieśli porażkę i tracili stanowisko.
Ten przykład chętnie podaje prof. Daniel Goleman, który przed laty wprowadził do psychologii pojęcie inteligencji emocjonalnej, gdy badając losy absolwentów Harvardu, zwrócił uwagę, że wybitni studenci o wysokim IQ nie zawsze osiągają sukcesy zawodowe. Okazało się bowiem, że sukces w większym stopniu zależy od samoświadomości, czyli od kontrolowania własnych emocji, zdolności do radzenia sobie ze stresem, wytrwałości w dążeniu do celu, a także od zdolności do empatii i motywowania innych, czyli od naszej inteligencji emocjonalnej.
15 proc. wiedzy
– Intelekt i techniczne, profesjonalne umiejętności zapewniają pracę, ale nie wystarczają, by być najlepszym – podkreślał prof. Goleman podczas niedawnej konferencji firmy doradczej Hay Group w Warszawie. Przypominał badania potwierdzające, że znaczenie inteligencji emocjonalnej rośnie wraz ze stanowiskiem. Dobrze o tym wiedzą łowcy głów, którzy coraz częściej zwracają uwagę na tzw. miękkie kompetencje kandydata.
– Kojarzone są niekiedy z delikatnym, kobiecym podejściem. To nieporozumienie – zaznaczał psycholog biznesu Jacek Santorski. Podkreślał, że dobry lider wie, kiedy jakich kompetencji użyć. To samo dotyczy stylów przywództwa.
Według Daniela Golemana najbardziej efektywni, motywujący menedżerowie stosują wiele stylów. Są wizjonerami, potrafią budować motywację zespołów, ale w razie potrzeby, np. w kryzysie, sięgają po styl rozkazujący.