"Rz": W Polsce przybywa biur coworkingowych, czyli wspólnych miejsc pracy dla ludzi wolnych zawodów, gdzie każdy może wynająć sobie biurko. Jednak pracownicy z korporacji wciąż zazdroszczą tym, którzy mogą pracować w domu. Dlaczego więc ci, którzy pracują w domu, coraz częściej decydują się chodzić do biura?
Z rozmów z pracownikami wiem, że siedzenie w biurze jest dla wielu z nich naprawdę przykrym doświadczeniem. Nie chodzi tu jednak o samo biuro, tylko o brak równowagi, której każdy z nas potrzebuje. Nadmiar przesiadywania w grupie powoduje spadek mobilizacji, ale brak tego powoduje to samo.
Jednak praca w domu to olbrzymia swoboda, oszczędność czasu i pieniędzy na dojazdy. Można pracować w piżamie i nie trzeba się np. golić.
Potrzebujemy tzw. energii grupy. Ważne, byśmy widzieli, że inni też pracują, zdobywają klientów, a ich pomysły i projekty często wyprzedzają nasze. Poza tym gdy siedzimy w domu, nie zawsze potrafimy zabrać się do swoich obowiązków. W grupie łatwiej usiąść nad projektem i rozpocząć pracę. Potrzebujemy czas pracy zamknąć w pewne ramy.
Może to zależy od człowieka? Jeden potrafi się zmobilizować, inny nie...