Reklama
Rozwiń

Szefowie spółek – im drożsi tym gorsi?

Najlepiej opłacani szefowie amerykańskich spółek osiągają w dłuższej perspektywie gorsze wyniki finansowe od ich gorzej uposażonych kolegów

Publikacja: 01.07.2014 18:09

Tony Hayward, były szef BP

Tony Hayward, były szef BP

Foto: Bloomberg

Takie dość nieoczekiwane wyniki przynoszą badania trzech naukowców Michaela J. Coopera z University of Ugah, Huseyina Gulena z Purdue University oraz P. Raghavendry Rau z University of Cambridge.

Od 1978 roku realne wynagrodzenia dyrektorów spółek wzrosły o 725 proc., podczas gdy w przypadku zwykłego pracownika realne dochody wzrosły o ok. 10 proc.

Kominowy wzrost płac dyrektorów był postrzegany jako forma inwestycji w poszukiwanie prawdziwych talentów: najzdolniejszych z najzdolniejszych. Strategia ta nie zawsze jednak przynosi pożądane efekty.

Według autorów badania w 10 proc. spółek, w których wynagrodzenia dyrektorów są najwyższe, odnotowali w ciągu pierwszych kilku lat rządów CEO (chief executive officer) średni spadek zysków o 8 proc. Biorąc pod uwagę wartość kapitału jakim operują te korporacje strata 8 proc. kumuluje się w potężne sumy – twierdzą autorzy raportu.

Na wyniki spółek ma także wpływ czas pozostawania na stanowisku – im dłużej, tym bardziej wzrasta prawdopodobieństwo słabszych wyników finansowych. Ta zaobserwowana przez naukowców zależność dotyczyła co ciekawe zarówno grupy najlepiej zarabiających jak i najniżej uposażonych szefów spółek.

Reklama
Reklama

Szukając przyczyn opisanego trendu autorzy badań wskazują na demoralizujący wpływ wysokich zarobków na zachowania dyrektorów: sukces w gromadzeniu osobistego majątku przekłada się na przeświadczenie, że wykonuje się doskonałą pracę. Przekonanie o własnej nieomylności może prowadzić do podejmowania złych decyzji biznesowych – twierdzą autorzy raportu. "Zaliczani do tej grupy dyrektorzy inwestują więcej i częściej angażują się w fuzje i przejęcia innych spółek" – można przeczytać w dokumencie.

Jako przykład zbytniego zadufania media w USA przytaczają osobę Tony'ego Haywarda, byłego szefa British Petroleum. Zarządzone przez niego cięcia i oszczędności ostatecznie przyczyniły się do katastrofy platformy wiertniczej Deepwater Horizon i gigantycznego wycieku ropy naftowej w Zatoce Meksykańskiej. Jego reakcja na kryzys także nie była adekwatna do powagi sytuacji, co kosztowało BP nie tylko pieniądze, ale także i utratę dobrego wizerunku.

Tomasz Deptuła z Nowego Jorku

Praca
Sportowe wakacje zapracowanych Polaków
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Praca
Na sen poświęcamy więcej czasu niż na pracę zawodową? Nowe dane GUS
Praca
Wojna handlowa Donalda Trumpa hamuje wzrost zatrudnienia na świecie
Praca
Grupa Pracuj chce podwoić przychody w ciągu pięciu lat
Praca
Polskim firmom nie będzie łatwo odkrywać płacowe karty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama