Deregulacja: mit niewidzialnej ręki

Jest wiele zawodów, w przypadku których regulowanie dostępu jest co najmniej wątpliwe. Jest jednak trochę takich, których rozregulowanie będzie wymagało później usług wykwalifikowanego sprzątacza – pisze notariusz Małgorzata Gromek

Publikacja: 14.06.2012 09:25

Red

Kwestia licencjonowania i dostępu do niektórych zawodów jest ważnym tematem debaty publicznej nie tylko w Polsce. Ostatnio „The Economist" poinformował, że około 1/3 pracowników w USA wykonuje prace, które wymagają różnego rodzaju licencji, a niekiedy są to sytuacje kuriozalne

Jednak ten sam „The Economist" zauważa, że tam, gdzie w grę rzeczywiście wchodzi bezpieczeństwo, ograniczanie dostępu do zawodu jest jak najbardziej uzasadnione. Warto o tym pamiętać, dyskutując o „deregulacji" dostępu do zawodów w Polsce.

Dla każdego nie tylko w Polsce jest oczywiste, że trepanacji czaszki powinien dokonywać doświadczony neurochirurg, a nie osoba, która intensywnie samokształciła się w azteckich metodach przeprowadzania tego typu operacji. Gdy zaczynamy rozmawiać o zawodach prawniczych dla niektórych, i takie reguły przestają być jasne. Dzieje się tak przypuszczalnie dlatego, że nie dla wszystkich aspekt bezpieczeństwa przy ich wykonywaniu jest oczywisty. Dotyczy to także zawodu notariusza i pewnie częściowo sami sobie jesteśmy winni, uporczywie używając określenia „bezpieczeństwo obrotu prawnego", które poza specjalistami niewiele wyjaśnia obywatelom. Gdy jednak uświadomimy sobie, że na skutek niewłaściwie przeprowadzonej czynności notarialnej możemy stracić mieszkanie, spadek lub firmę, słowo „bezpieczeństwo" nabierze adekwatnej wagi. Warto zatem dobrze przygotować i sprawdzić kompetencje, zanim pozwolimy komuś wykonywać ten zawód.

Ryzyko klientów

Być może warto zastanawiać się nad skracaniem drogi do tego i innych zawodów, jednak obecna jakość systemu edukacji w zasadzie całkowicie to uniemożliwia. Debata, która się wywiązała wokół artykułu prezesa Andrzeja Klesyka, pokazuje, że nie tylko pracodawcy są przekonani o bardzo słabym poziomie absolwentów – i nie chodzi tu wyłącznie o kompetencje wynoszone ze studiów, ale w dużym stopniu także o te, których nauczyć powinny szkoły podstawowe i ponadpodstawowe. Notariusze, kształcąc absolwentów w trakcie aplikacji, mogą tylko potwierdzić taką opinię. Nie posuwałabym się  aż tak daleko jak mecenas Andrzej Tomaszek (RP 29.05.2012), sugerując, że absolwenci mają problemy z ortografią i interpunkcją. Natomiast jest oczywiste, że duża część osób, które zdały egzamin na aplikację, ma poważne problemy z formułowaniem wypowiedzi pisemnych i ustnych, nie mówiąc już o wiedzy prawniczej. Zaniżanie poziomu egzaminów wstępnych na aplikację notarialną i proponowana przez ministerstwo ścieżka samokształcenia wiodąca do zawodu prowadzą w istocie do przerzucenia na klientów całego ryzyka związanego z obrotem prawnym.

Oczywiście mimo doświadczeń globalnego kryzysu można wierzyć w niewidzialną rękę rynku i uznać, że to klienci spowodują wypadnięcie z rynku nierzetelnych lub niekompetentnych prawników, w tym także notariuszy. Alan Greenspan podobne przeświadczenie w odniesieniu do rynków finansowych podzielał przez wiele lat, z efektem znanym obecnie całemu światu.

Jestem zatem przekonana, że są dobre powody przemawiające za utrzymaniem obecnego systemu terminowania w zawodach prawniczych, w tym w notariacie. 2,5 roku aplikacji i 2 lata asesury to nie jest za mało na nadrobienie braków z okresu 12 lat edukacji powszechnej i 5 lat edukacji akademickiej. Nie mówiąc już o przekazaniu praktycznych umiejętności niezbędnych przy wykonywaniu tego zawodu. Argument, że należy zapewnić możliwość wykonywania zawodu wszystkim, którzy zdali egzamin na aplikację, jest dość bałamutny. Prowadząc szkolenie aplikantów i sprawdzając ich kolokwia (w tym także kolokwia poprawkowe), widzimy, że pewna ich część (ok. 15 proc.) nie jest w stanie opanować wiedzy niezbędnej do wykonywania naszego zawodu! Jeżeli niektórzy z nich mieliby zacząć prowadzić kancelarie asesorskie „na próbę", rękojmia dawana przez notariusza stałaby się fikcją.

Ważna ochrona

Kuriozalnym założeniem projektu przedstawionego w zeszłym tygodniu przez Ministerstwo Sprawiedliwości jest, że kancelarię asesorską (sporządzającą dokumenty o mocy prawnej identycznej jak kancelaria notarialna) ma prawo otworzyć osoba, która nie tylko nie opanowała w pełni wiedzy prawniczej, ale nawet ma braki w zakresie techniki pracy notarialnej. Przywilej pozostawania pod pieczą konsultanta jest przywilejem ucznia, a nie samodzielnego przedsiębiorcy. Ale w stosunku patron – uczeń to patron firmuje swoim nazwiskiem efekt pracy ucznia i bierze za tę pracę odpowiedzialność, a wynagrodzenie ucznia jest adekwatne do stopnia jego wiedzy.

Może są jednak jakieś dobre powody, które kazałyby nam podjąć tego typu ryzyko obniżenia poziomu bezpieczeństwa obywateli? Może jest tak, że kasta notariuszy nie dopuszcza do zawodu konkurencji i utrzymuje dzięki temu wysokie ceny na swoje usługi? W ciągu ostatnich siedmiu lat liczba notariuszy w Polsce podwoiła się (dwukrotny wzrost liczby adwokatów nastąpił w ciągu dziesięciu lat, co i tak jest uznawane za szybkie tempo). Trudno zatem mówić o blokowaniu dostępu do zawodu, zważywszy także fakt, że egzaminy na aplikację notarialną zawsze były egzaminami państwowymi, a nie organizowanymi przez korporację. Jeżeli chodzi o ceny, to w części usług najbardziej powszechnych (np. spadki czy pełnomocnictwa) notariusze pobierają taksy ustawowe, często poniżej prostego kosztu samej czynności. Jak bowiem ocenić sytuację, gdy sporządzenie testamentu, które często wiąże się z 1-2-godzinną rozmową ze spadkodawcą, obłożone jest taksą 50 zł? Oceniając natomiast wysokość taksy za ogół czynności, zapomina się często o tym, że notariusze nieodpłatnie wykonują obowiązki organów państwa (np. pobierają podatki i to jako płatnicy, a nie jako inkasenci) oraz są obłożeni dość kosztownymi obowiązkami (np. przekazywanie informacji organom państwowym i samorządowym o zmianach w zakresie stosunków własnościowych oraz prowadzenie archiwów). W zestawieniu z odpowiedzialnością oraz zakresem wiedzy i kompetencji, które należy opanować, zawód notariusza nie odbiega od innych specjalności wymagających wysokich kompetencji.

Może być drożej

Wreszcie – może warto rozważyć całkowitą zmianę modelu funkcjonowania notariatu w Polsce? Nie wdając się w rozważania z zakresu filozofii prawa – odmienne rozwiązanie obowiązujące w modelu anglosaskim wymagałoby zmiany całego systemu funkcjonowania prawa i mentalności obywateli. A co ważniejsze, niosłoby ze sobą wyższe koszty dla klientów. W USA, gdzie nie istnieje notariat w europejskim rozumieniu, zakup nieruchomości obsługują trzy firmy (w tym ubezpieczyciel), a koszt przeprowadzenia transakcji jest kilkukrotnie wyższy.

Ciekawa jestem, jak chętnie obywatele w Polsce ponosiliby koszty tego typu ubezpieczeń, a sądy sprawnie rozstrzygałyby sprawy sporne?

Wracając do początku przykładu z „The Economist": jest na pewno wiele zawodów, w przypadku których regulowanie dostępu jest co najmniej wątpliwe. Jest jednak trochę takich, których rozregulowanie będzie wymagało później usług wykwalifikowanego sprzątacza. I niestety nie byłoby to po raz pierwszy w ostatnich latach, że wspomnę chociażby  obniżenie wieku szkolnego i ustawę refundacyjną.

Małgorzat Gromek, notariusz od 1995 roku, przewodnicząca Wyższego Sądu Dyscyplinarnego w latach 2003-2005, wizytator w latach 2001 – 2006, członek Zespołu Wizytacyjnego w latach 2006 – 2009.

Kwestia licencjonowania i dostępu do niektórych zawodów jest ważnym tematem debaty publicznej nie tylko w Polsce. Ostatnio „The Economist" poinformował, że około 1/3 pracowników w USA wykonuje prace, które wymagają różnego rodzaju licencji, a niekiedy są to sytuacje kuriozalne

Jednak ten sam „The Economist" zauważa, że tam, gdzie w grę rzeczywiście wchodzi bezpieczeństwo, ograniczanie dostępu do zawodu jest jak najbardziej uzasadnione. Warto o tym pamiętać, dyskutując o „deregulacji" dostępu do zawodów w Polsce.

Pozostało 93% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów