Przedstawiciele ugrupowania Adriana Zandberga zadeklarowali we wtorek, że są gotowi na rozmowy bez żadnych warunków wstępnych, m.in. z SLD, co było do tej pory zupełnie wykluczone. „No więc tak: otwieramy się na rozmowy z Robertem i SLD. Mogę już napisać, że odbyło się pierwsze nieoficjalne spotkanie, którego byłem uczestnikiem. Nie oznacza to nic więcej ponad to, co napisałem. Otwieramy się na rozmowy. Tylko i aż tyle. Lewica dostała łomot. Cała. Przegadamy to" – napisał na Twitterze Marcin Górski, jeden z kandydatów Razem w wyborach do sejmików.
To dobrze obrazuje stan ducha w partii Adriana Zandberga. Porozumienie lewicy stało się koniecznością. Jak wynika z naszych rozmów z politykami, w partii po wyborach samorządowych zmieniło się nastawienie, jeśli chodzi o współpracę z innymi organizacjami lewicowymi. I to zarówno na poziomie przywództwa, jak i na poziomie struktur lokalnych. SLD już wcześniej zadeklarowało, że po wyborach samorządowych chce rozmawiać m.in. o współpracy w kampanii europejskiej.
Przeczytaj też: Po wyborach ostrożny optymizm w Nowoczesnej
Reakcja lidera SLD była szybka. „Wolę współpracy na lewicy deklarujemy od dawna. Przyszłoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego są idealnym momentem, aby stworzyć wspólne listy lewicy" – powiedział Włodzimierz Czarzasty dla Radia Zet.
Po deklaracji Razem z wtorku i odpowiedzi Czarzastego po raz pierwszy tworzą się warunki do realnej konsolidacji lewicy. Wyniki wyborów były sygnałem dla wszystkich zainteresowanych, że dalszy brak współpracy skazuje lewicę na marginalizację. Jednocześnie rysuje się coraz wyraźniejsza ścieżka dla Roberta Biedronia, tworzącego nowy komponent tej lewicowej koalicji. W lutym ma się odbyć konwencja założycielska nowego projektu, Biedroń objeżdża cały czas mniejsze miasta, takie jak Dąbrowa Górnicza. Przedstawia kolejnych współpracowników i prezentuje swoją książkę „Nowy rozdział".