- Jest mi bardzo smutno i bardzo współczuję najbliższym Pawła Adamowicza - mówił Cimoszewicz. - Odczuwam tez bardzo gorzki żal myśląc, co się stało z nami jako narodem.
Choroba, o której wspomniał Cimoszewicz, objawia się według niego przede wszystkim niechęcią i niezdolnością do rozmowy - a tam, gdzie nie ma rozmowy - rośnie pokusa użycia argumentów siłowych. W najbardziej ekstremalnych przypadkach może dojść do zabójstwa. - Oby nie zabójstw w przyszłości - dodał były premier.
Cimoszewicz uważa, że żaden wróg zewnętrzny nie skłóciłby Polaków do takiego stopnia, w jakim dzieje się to w tej chwili. - Wobec wroga zewnętrznego byśmy się zjednoczyli - mówił.
Cimoszewicz mówił o tym, że zastanawia się, co stało się z narodem, który przed 30 laty "zadziwił świat pokojową rewolucją, w trakcie której zmieniliśmy wszystko i nie polała się ani kropla krwi".
Po tych 30 latach, jak mówił Włodzimierz Cimoszewicz, w kraju żyją dwa narody, jeden nienawidzący drugiego, drugi - rewanżujący się "zrozumiałą niechęcią". - Straciliśmy poczucie wspólnoty narodowej - podsumował gość "Faktów po Faktach".