Holandia to pierwszy, obok Wielkiej Brytanii, kraj UE, w którym odbywają się wybory do Parlamentu Europejskiego. Wyniki poznamy dopiero w niedzielę wieczorem, gdy zamknięte zostaną lokale wyborcze we wszystkich 28 państwach. To kraj o bardzo rozdrobnionej scenie politycznej – obecnie w rządzie są aż cztery partie. Ale wiadomo, że te wybory to pojedynek między dwoma politykami: Markiem Ruttem i Thierrym Baudetem.
Ten pierwszy to polityk liberalnej VVD, na stanowisku premiera już drugą kadencję, od 2010 r. Naprzeciwko niego staje właściwie nowicjusz. Thierry Baudet zaistniał dopiero w 2016 r., gdy jego Forum na rzecz Demokracji (wtedy jeszcze organizacja, a nie partia) przeprowadziło udaną kampanię, której celem było zorganizowanie referendum w sprawie ratyfikacji porozumienia stowarzyszeniowego UE–Ukraina. Ostatecznie go nie zablokował, ale stał się znany opinii publicznej jako wielki przeciwnik rozszerzania UE na wschód. I jako przyjaciel Rosji. Ale to tylko niektóre z cech charakterystycznych wschodzącej gwiazdy europejskiego populizmu. Można już powiedzieć, że zdetronizował Geerta Wildersa, lidera Partii Wolnościowej, który z kolei zainaugurował swój projekt polityczny w 2004 r., dwa lata po zabójstwie innego polityka skrajnej prawicy Pima Fortuyna.
W Holandii tradycyjnie jest zatem popyt na partię populistyczną i poparcie dla niej sięga kilkunastu procent. Baudet jednak odróżnia się nieco od Wildersa. Dla lidera Partii Wolnościowej przez lata paliwem był antyislamizm. Baudet, owszem, też nie przepada za muzułmanami. Ale on wroga widzi w ogóle w całej liberalnej demokracji w jej obecnym europejskim wydaniu, której elementem negatywnym – ale jednym z wielu – jest przyjmowanie imigrantów muzułmańskich. Godna potępienia jest idea wielokulturowości, ale też przekonanie o równości kobiet i mężczyzn czy tolerancja wobec homoseksualistów.
Tego ostatniego ani Wilders, ani tym bardziej Fortuyn – zdeklarowany gej – nigdy nie podważali. Wręcz bronili tych praw, wskazując, że muzułmanie te wartości otwartości i tolerancji Europie, a szczególnie progresywnej Holandii, zabiorą. A Baudet wskazuje, że ten zachodni styl doprowadzi do upadku europejskiej cywilizacji, a winę ponoszą liberalne elity, w tym dziennikarze i politycy.
– Niszczą nas ci, którzy powinni nas chronić. Uniwersytety, dziennikarze, ale przede wszystkim ci, którzy nami rządzą – mówi Baudet. Przy okazji krytykuje sztukę nowoczesną, przeciwstawiając ją realizmowi, czy muzykę współczesną. To wszystko robi jednak nie z pozycji laika, ale intelektualisty, byłego dziennikarza, wykształconego na prestiżowym uniwersytecie.