Królestwo trzeszczy w szwach. Czy Szkocja będzie niepodległa?

Pierwsza minister Szkocji prosi Londyn o nowe referendum niepodległościowe. W dłuższej perspektywie może jej się udać.

Aktualizacja: 24.12.2019 05:01 Publikacja: 23.12.2019 18:02

Działaniom pierwszej minister Szkocji Nicoli Sturgeon uważnie przyglądają się w Walii i Irlandii Pół

Działaniom pierwszej minister Szkocji Nicoli Sturgeon uważnie przyglądają się w Walii i Irlandii Północnej.

Foto: AFP

Starania Edynburga z uwagą śledzi wiele krajów Europy, od Belgii po Hiszpanię. Jeśli Szkoci postawią na swoim, może to uruchomić reakcję łańcuchową i w ciągu kilku lat zasadniczo przerysować mapę polityczną Unii.

We wrześniu 2014 r. Szkoci wyraźnie przegrali pierwsze referendum niepodległościowe, na które zgodził się ówczesny premier David Cameron. Za niezależnym krajem głosowało wówczas 45 proc. osób, które poszły do urn, aż o 10 pkt proc. mniej niż tych, którzy byli przeciw.

Ale nastroje zmieniły się od tego czasu radykalnie.

– Piorunujące zwycięstwo Partii Konserwatywnej w wyborach 12 grudnia oznacza, że pod koniec tej kadencji parlamentu Szkocja będzie niepodległa – mówi „Rzeczpospolitej" sir Thomas Devine, najbardziej znany szkocki historyk.

Niepodległość na fali

Ostatnie wybory okazały się bowiem kolejnym spektakularnym przykładem tego, że Anglia patrzy w zupełnie inną stronę niż Szkocja i obie odnajdują się we wspólnym państwie coraz gorzej. Tego dnia Szkoci powierzyli aż 80 proc. miejsc, które im przysługują w parlamencie w Westminsterze (48 z 59), Szkockiej Partii Narodowej (SNP), ugrupowaniu radykalnie lewicowemu, które chce pozostania kraju w UE i domaga się utrzymania szerokich osłon socjalnych. Torysi, którym zaufali Anglicy, są zaś partią liberalną i eurosceptyczną. W referendum w 2016 r. doszło do podobnej sytuacji, skoro aż 62 proc. Szkotów opowiedziało się za pozostaniem we Wspólnocie, podczas gdy większość Anglików – za brexitem.

Z badań prowadzonych przez instytut What Scotlands Thinks (co myśli Szkocja) wynika, że w tym roku średnio 49 proc. Szkotów opowiada się za niepodległością, a 51 proc. – jest przeciw. Wynik ewentualnego referendum w żaden sposób nie jest więc przesądzony, ale niewątpliwe jest także przesunięcie elektoratu na rzecz secesji.

Boris Johnson co prawda już oświadczył, że nie zgodzi się na ponowne referendum. Ale to dopiero początek rozgrywki między Edynburgiem i Londynem.

– W dobrowolnym związku, jakim jest Zjednoczone Królestwo, żadna z części składowych nie może być trzymana siłą – podkreśliła w miniony piątek Nicola Sturgeon.

Sir Thomas Divine wskazuje, że przypadek Szkocji jest zupełnie inny niż Katalonii. W 1707 r. zdecydowała się ona z własnej inicjatywy na utworzenie jednego państwa z Anglią, ale jako równy element składowy, który może wycofać się z tego układu, jeśli uzna, że jest on dla niej niekorzystny. Właśnie dlatego Szkoci zachowali szereg odrębnych instytucji, od Kościoła narodowego po system prawny i edukacyjny. W 1998 r. ówczesny premier Tony Blair uzupełnił to aktem o dewolucji, który pozwolił na utworzenie odrębnego parlamentu i rządu w Edynburgu, a także nakreślił w art. 30 ścieżkę ewentualnej secesji.

Wybory 2021 roku

Sturgeon podkreśliła, że „wszystkie środki dla osiągnięcia niepodległości pozostają na stole". Najbardziej prawdopodobna pozostaje strategia polityczna. W otoczeniu Johnsona można usłyszeć, że jeśli w wyborach do szkockiego parlamentu (Holyrood) SNP powtórzy sukces z grudniowych wyborów, Londyn zgodzi się na nowe referendum niepodległościowe.

Daniel Moylan, doradca premiera ds. brexitu, tłumaczy „Rzeczpospolitej": „najlepszy moment dla SNP jest teraz, kiedy wyjście z Unii wywołuje wiele strachu. Za rok czy dwa okaże się, że to jest gospodarczy sukces i w Szkocji zaczną dominować obawy przed zerwaniem znacznie starszej unii niż ta z Brukselą: Zjednoczonego Królestwa. Zwolennicy secesji będą wówczas w odwrocie".

Przyszłość skrywa jednak nie tylko niewiadomą co do kondycji, w jakiej będzie Wielka Brytania po brexicie. Jest też całkiem możliwe, że SNP nie będzie czekała bezczynnie na rozwój wydarzeń i sięgnie po inną strategię: prawną. W razie uporczywej odmowy ze strony Londynu Sturgeon rozważa pozwanie Johnsona. Część prawników uważa, że brytyjski Sąd Najwyższy może orzec, iż to parlament w Edynburgu, a nie w Westminsterze, ma prawo rozpisać referendum niepodległościowe. W tym roku opowiedział się on już po stronie Edynburga w sprawie kompetencji parlamentu brytyjskiego odnośnie do brexitu.

Pozostaje jeszcze model kataloński: zorganizowania głosowania w Szkocji wbrew brytyjskim władzom. Sturgeon co prawda podkreśla, że nie zrobi niczego, co byłoby nielegalne, ale część radykalnych działaczy niepodległościowych, jak jej były doradca Kevin Pringle, uważa, że trzeba za wszelką cenę wykorzystać obecną okazję do budowy nowego państwa. Pierwsza minister może w pewnym momencie ulec tym namowom.

Jedno jest pewne: Szkocja nie zdąży z wybiciem się na niepodległość przed wygaśnięciem okresu przejściowego w relacjach między Londynem i Brukselą 31 grudnia 2020 r. To zaś będzie oznaczało, że nowy kraj zostanie zobligowany do starania się od zera o przystąpienie do Unii i musi się liczyć z tym, że niektóre kraje, jak Hiszpania, nie będą podchodziły do tego procesu pozytywnie. Z perspektywy Madrytu im Szkoci będą mieli więcej kłopotów, tym lepiej, bo to może dać Katalończykom do myślenia.

Starania Edynburga z uwagą śledzi wiele krajów Europy, od Belgii po Hiszpanię. Jeśli Szkoci postawią na swoim, może to uruchomić reakcję łańcuchową i w ciągu kilku lat zasadniczo przerysować mapę polityczną Unii.

We wrześniu 2014 r. Szkoci wyraźnie przegrali pierwsze referendum niepodległościowe, na które zgodził się ówczesny premier David Cameron. Za niezależnym krajem głosowało wówczas 45 proc. osób, które poszły do urn, aż o 10 pkt proc. mniej niż tych, którzy byli przeciw.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wybory 2024. Kto wygra drugie tury?
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Daniel Obajtek: Jestem inwigilowany cały czas, czuję się zagrożony
Polityka
Wpis ambasadora Niemiec ws. flanki wschodniej. Dworczyk: Niemcy mają znikome możliwości
Polityka
Wrócą inspekcje w placówkach dyplomatycznych. To skutek afery wizowej
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Sondaż: Kto wygra wybory do PE? Polacy wskazują zdecydowanego faworyta