Choć w Sejmie wciąż nie ma zgody co do ordynacji do Parlamentu Europejskiego, to o przeprowadzce do Brukseli myśli już wielu parlamentarzystów. W PE Polska dostanie 51 mandatów, o trzy mniej niż dotychczas. Jednak jest o co walczyć.
Na listach PO zagwarantowane miejsce mają otrzymać ministrowie, którzy będą musieli odejść z rządu. Niektórzy, jak Bogdan Klich czy Barbara Kudrycka, to byli europosłowie. Ale o mandacie w UE myślą też obecni posłowie.
– Doświadczenie w pracy w komisjach zajmujących się sprawami zagranicznymi i znajomość języków to dobre kwalifikacje, aby startować – komentuje Dariusz Lipiński (PO), wiceszef Komisji Europejskiej. Nic dziwnego, że o kandydowaniu myśli Krzysztof Lisek, szef Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, bliski współpracownik Donalda Tuska.
– O ile mi wiadomo, jest zainteresowany startem w wyborach, ale ja mu to odradzam, bo jest potrzebny tutaj – mówi Jarosław Wałęsa, poseł PO. Na start w PE może się też zdecydować wicemarszałek Senatu Marek Ziółkowski (PO). – Namawiał mnie do tego Jacek Saryusz-Wolski, ale w tej chwili myślę, że raczej się nie zdecyduję – odpowiada Ziółkowski.
Gdyby odszedł, trzeba by było zorganizować wybory uzupełniające do Senatu.