Lutek i Jarek, tak przez lata mówili do siebie Ludwik Dorn i Jarosław Kaczyński. Od politycznego rozstania, ku zdumieniu wspólnych znajomych, Dorn nie mówi już o prezesie PiS inaczej niż "pan Kaczyński".
Ich relacje były związkiem pary przyjaciół zafascynowanych polityką. I właśnie przyjaźń w tym wzajemnym "tykaniu" miała kluczowe znaczenie. Należą bowiem do osób, które trzymają dystans i z niewielu politykami są na ty. Prezes PiS jest nawet zwycięzcą nieformalnego rankingu "Rz" na parlamentarzystów, którzy najmniej chętnie zwracają się do innych po imieniu. Bo wśród posłów mówienie do siebie na ty jest normą.
[srodtytul]Jednak "panie premierze" [/srodtytul]
W ramach klubu parlamentarnego to niemal oczywistość. – Tylko w Klubie PiS mają skłonność do "panowania się". Bardzo się zdziwiłem, gdy okazało się, że Paweł Kowal i wicemarszałek Krzysztof Putra mówią do siebie "pan" – wspomina Sławomir Nitras, poseł PO.
Donald Tusk w poprzednich kadencjach był na ty w zasadzie ze wszystkimi partyjnymi kolegami. Zmieniło się to dopiero teraz. Większość pierwszoroczniaków, czyli nowych parlamentarzystów, zwraca się do niego "panie premierze". Nawet młoda i atrakcyjna posłanka Joanna Mucha, która szefowi rządu podobno bardzo się podoba.