Z Sejmu do samorządu: po władzę

O fotele prezydentów miast chce walczyć rekordowa liczba posłów, nawet tak znanych jak Brudziński czy Kłopotek.

Aktualizacja: 03.11.2009 08:15 Publikacja: 02.11.2009 21:00

Mirosław Sekuła (PO)

Mirosław Sekuła (PO)

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

– Kim jest poseł? Interfejsem między ściągą klubową (instruującą, jak głosować) a przyciskiem – taki dowcip opowiada Mirosław Sekuła, poseł PO i były prezes NIK. Nie ukrywa, że chce spróbować sił podczas przyszłorocznych wyborów na prezydenta Zabrza.

Sekuła był już wiceprezydentem tego miasta (1994 – 1998). Wspomina ten czas z sentymentem: – Praca w samorządzie przynosi realne i widoczne efekty. Do dziś jestem dumny, że udało mi się zwiększyć liczbę uczniów w szkołach średnich.

[srodtytul]Zaplecze, moc, prestiż [/srodtytul]

O prezydenturę Krakowa będzie prawdopodobnie walczył kolega Sekuły z Klubu PO poseł Ireneusz Raś. – Kraków potrzebuje zmiany. Prezydentura byłaby dla mnie dużym wyzwaniem – mówi. I podkreśla, że dobrze zna miasto, bo w przeszłości był przewodniczącym jednej z jego dzielnic, a potem radnym Krakowa.

Do pracy w samorządzie garną się nie tylko politycy, którzy już mają takie doświadczenia. Stanowisko prezydenta Torunia marzy się posłowi PiS Zbigniewowi Girzyńskiemu. – Trochę brakuje mu zaplecza w regionie. Jako prezydent Torunia mógłby je sobie zbudować i tym samym poprawić swoją pozycję w partii – mówi "Rz" osoba dobrze znająca Girzyńskiego. On sam odmawia komentarza. – Jest jeszcze za wcześnie – ucina.

Na pozycję w partii nie może narzekać poseł Joachim Brudziński, który został niedawno przewodniczącym Komitetu Wykonawczego PiS. Ale i jego ciągnie do samorządu – do rodzinnego Szczecina.

– Bycie prezydentem miasta o takim potencjale, położonego w tak ważnym i ciekawym miejscu byłoby dla mnie ogromnie satysfakcjonujące – zdradza "Rz" Brudziński. – Nie miałbym problemów, żeby dla tej funkcji zrezygnować z parlamentu. Władztwo bezpośrednie w polskich samorządach jest bardzo duże. Większe niż w wielu innych krajach o bardziej rozwiniętych demokracjach. – Prezydent ma większą moc sprawczą niż poseł w Sejmie – podkreśla Marek Wikiński, poseł SLD, który chce kandydować na prezydenta Radomia. Szkoda mu tylko prestiżu, jaki jego zdaniem wiąże się z pracą w parlamencie. – Ale przychodzi taki czas w życiu mężczyzny, że chce zrobić więcej – mówi.

– Prestiż posła już upadł, głównie za sprawą tabloidów – uważa jednak Eugeniusz Kłopotek, poseł PSL, który myśli o starcie w wyborach na prezydenta Bydgoszczy. – Samorząd Polacy cenią bardziej. Zgodnie z zasadą koszula bliższa ciału.

O porzuceniu ław poselskich dla kariery w samorządzie myślą też Marzenna Drab (PiS), która chce walczyć o stanowisko w swoim rodzinnym Grudziądzu, i Łukasz Zbonikowski (PiS), wymieniany jako kandydat na prezydenta Włocławka.

[srodtytul]Odwrotna ścieżka kariery [/srodtytul]

– To nowa i ciekawa sytuacja – komentuje Jacek Kucharczyk, szef Instytutu Spraw Publicznych. – Nie pamiętam, żeby posłowie rezygnowali ze swoich funkcji na rzecz samorządu.

Dotąd ścieżka kariery była odwrotna: samorząd był szczeblem w drodze do polityki krajowej.

– W państwie demokratycznym normalne jest, że jeśli ktoś się sprawdzi w samorządzie, to, by dalej się rozwijać, pnie się wyżej – do polityki ogólnopolskiej – mówi Marek Sawicki (PSL), minister rolnictwa, który zaczynał karierę jako wójt gminy Repki.

Dr Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, podkreśla, że są dwie główne drogi dojścia do polityki krajowej: samorząd (ewentualnie biznes lub nauka) i noszenie teczki za jakimś innym politykiem. – Ta pierwsza droga daje większą samodzielność i mocniejszą pozycję – podkreśla.

Dlaczego więc teraz kierunek się odwrócił? – Wielu posłów jest sfrustrowanych, bo przestają cokolwiek znaczyć – uważa Zygmunt Frankiewicz, prezydent Gliwic. – Dochodzi do takich patologii, że sekretarka znaczy czasem więcej niż poseł, bo to ona decyduje, z kim jej szef się spotka. W samorządzie praca jest cięższa, ale coś od nas zależy. Widać efekty.

Poseł SLD Witold Gintowt -Dziewałtowski, prezydent Elbląga w latach 1994 – 1998, podkreśla, że stanowisko w samorządzie wiąże się z dużą popularnością. – Do tej pory elblążanie, których spotykam w różnych miejscach Polski i za granicą, podchodzą do mnie, żeby powiedzieć, że dobrze wspominają okres mojej prezydentury – opowiada.

[srodtytul]Ciepła posada [/srodtytul]

Sawicki podkreśla, że wprowadzenie w 2002 r. bezpośrednich wyborów prezydentów, wójtów i burmistrzów spowodowało, iż mają oni o wiele mocniejszą pozycję, są bardziej samodzielni i niezależni.

Flis uważa, że funkcja prezydenta dużego miasta jest nawet lepsza od stanowiska ministra. – Ministrem można przestać być z dnia na dzień, a prezydenta wyłonionego w wyborach bezpośrednich jest bardzo trudno odwołać – mówi politolog.

Prezydent, burmistrz lub wójt traci stanowisko, jeśli został skazany za przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego. Mogą go też odwołać mieszkańcy, ale w referendum musi wziąć udział co najmniej 30 proc. uprawnionych. Od 2006 r. tylko 11 razy (na 64 próby) udało się osiągnąć taką frekwencję. Odwołano w ten sposób dziewięciu urzędników, np. prezydenta Olsztyna Czesława Małkowskiego podejrzanego m.in. o gwałt.

Ale większość prób odwoływania szefów miast kończyła się fiaskiem. W maju mieszkańcy Sopotu zdecydowali, że Jacek Karnowski pozostanie na stanowisku prezydenta, choć prokuratura postawiła mu osiem zarzutów, w tym siedem korupcyjnych. W 2005 r. zbyt mała frekwencja nie pozwoliła pozbawić fotela Waldemara Matusewicza z Piotrkowa Trybunalskiego. Był pierwszym prezydentem, który rządził miastem zza krat. Także z powodu frekwencji stanowiska nie stracił w 2005 r. Tadeusz Jędrzejczak, prezydent Gorzowa Wielkopolskiego, podejrzany o działania na szkodę urzędu miasta i firm budowlanych.

Tymczasem, żeby skończyć karierę w Sejmie, nie trzeba mieć nawet prokuratorskich zarzutów. Pokazuje to choćby przykład Zbigniewa Chlebowskiego, który musiał zrezygnować w funkcji szefa Klubu PO po wybuchu afery hazardowej. – Nic dziwnego, że posłowie wolą ciepłe posadki na prowincji, które można zajmować przez wiele kadencji – mówi Wojciech Jabłoński, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Tym bardziej że opinia dużej części społeczeństwa o Sejmie nie jest najlepsza.

[srodtytul]Mają dość dyscypliny [/srodtytul]

Posłowie, którzy wybierają się do samorządów, narzekają na to, że coraz mniej znaczą. – Jestem jedną z szabel, które liczy szef klubu. Dostaję klubową ściągę, z esemesów dowiaduję się, co mówić na dany temat. To wszystko jest bardzo frustrujące – mówi jeden z polityków PO.

Frankiewicz bardziej dosadnie krytykuje życie partyjne. – Zdolność do samodzielnego myślenia nie jest pożądana. Szefom partii zależy na karnych członkach – uważa. – Udaje im się utrzymać dużą dyscyplinę dzięki systemowi, jaki sobie zafundowaliśmy. Ordynacja wyborcza pozwala szefowi partii jednym pociągnięciem pióra decydować o kształcie list partyjnych. A system finansowania sprawia, że zarząd ma ogromne pieniądze na kampanie.

Zdaniem Flisa dyscyplina w partii sama w sobie nie jest czymś złym – jeśli ułatwia szybkie podejmowanie decyzji. – Źle się jednak dzieje, jeśli posłowie przestają samodzielnie myśleć. Dlatego powinni być bardziej angażowani do pracy. Niestety, partiom często brakuje pomysłu na wykorzystanie potencjału parlamentarzystów – uważa.

Kucharczyk mówi o zjawisku "szklanego sufitu": – Wielu posłów już nie może liczyć na awans. A jeśli sprawdzą się we władzy wykonawczej w samorządzie, to być może będą mogli liczyć na podobne funkcje we władzy państwowej i ominą ten szklany sufit.

Dlatego część polityków może ruszać do samorządów nie tylko po to, by przez kilka lat spokojnie porządzić w regionie. Ale i po to, by kiedyś wrócić do polityki ogólnopolskiej – już z silniejszą pozycją i po większy udział we władzy krajowej.

– Kim jest poseł? Interfejsem między ściągą klubową (instruującą, jak głosować) a przyciskiem – taki dowcip opowiada Mirosław Sekuła, poseł PO i były prezes NIK. Nie ukrywa, że chce spróbować sił podczas przyszłorocznych wyborów na prezydenta Zabrza.

Sekuła był już wiceprezydentem tego miasta (1994 – 1998). Wspomina ten czas z sentymentem: – Praca w samorządzie przynosi realne i widoczne efekty. Do dziś jestem dumny, że udało mi się zwiększyć liczbę uczniów w szkołach średnich.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Polityka
Wybory prezydenckie w Polsce: II tura. Relacja na żywo
Materiał Promocyjny
BIO_REACTION 2025
Polityka
Wybory prezydenckie. Jaka jest frekwencja? PKW podała najnowsze dane
Polityka
W ciszy wyborczej internet zalały korale, Batman i Zorro
Polityka
II tura wyborów prezydenckich. Jaka jest frekwencja? Najnowsze dane PKW
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Polityka
„Zamęczyliśmy was tą kampanią”. Orędzie Szymona Hołowni przed drugą turą wyborów
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont