Prawdopodobnie już w kwietniu odbędzie się kongres SLD, który wybierze władze partii na następne cztery lata jej działalności, choć część działaczy forsowała jesienny termin. Decyzję w tej sprawie podejmie sobotnia Rada Krajowa. Za kwietniem opowiedział się szef Sojuszu Leszek Miller podczas czwartkowej konwencji w Opolu. - Potrzebne jest nam nadanie tempa i dynamiki działań - argumentował.
Większa dynamika rzeczywiście przydałaby się partii, bo w ostatnim badaniu CBOS dostała ona zaledwie 4 proc. poparcia, a więc znalazła się poniżej progu wyborczego.
Dlaczego? - Może wyborcy oczekiwali od nas fajerwerków w stylu Janusza Palikota i poczuli się rozczarowani, ponieważ my nastawiliśmy się na normalną pracę - zastanawia się Marek Dyduch, dolnośląski polityk Sojuszu.
Być może lekarstwem na spadającą popularność partii Millera będzie akcja zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie podwyższenia wieku emerytalnego do 67 lat dla kobiet i mężczyzn. Problem w tym, że swoje podpisy w tej sprawie zbiera już "Solidarność". Związkowcy chcą zebrać 500 tys. podpisów do końca stycznia, aby uprzedzić działania rządu, który również do końca stycznia chce przyjąć projekt ustawy podwyższającej wiek emerytalny. Tymczasem SLD jest dopiero na etapie organizacyjnym komitetu referendalnego. - Pierwsza ekipa zbierająca podpisy wyruszy w Polskę już w sobotę, a w przyszłym tygodniu chcemy oficjalnie, z udziałem mediów, zainaugurować naszą akcję - mówi "Rz" Leszek Aleksandrzak, poseł SLD. - Będziemy rozmawiać ze związkowcami z "Solidarności", żeby na nas poczekali i żebyśmy wspólnie złożyli milion podpisów - dodaje.
W SLD jednak można usłyszeć, że pomysł z referendum będzie chybiony, jeżeli "Solidarność" zgodnie z zapowiedziami złoży wcześniej zebrane podpisy pod wnioskiem o referendum.