Praktyka tworzenia prawa przez PO budzi wątpliwości konstytucjonalistów, nawet jeśli intencją rządu było szybkie wprowadzanie reform i własnych ustaw. „Rz" dotarła do uchwalonego przez Prezydium Klubu Parlamentarnego PO regulaminu postępowania z rządowymi projektami. Jest tam zapis, że poseł lub senator PO musi uzgadniać z ministrami zakres i tryb każdej poprawki. „Powinna być (...) podpisana przez przedstawiciela rządu" – czytamy w regulaminie. Jest on datowany na 13 grudnia 2011 r., czyli przed pierwszym posiedzeniem obecnego Sejmu.
Poparcie z automatu
Zapis wywraca podstawowe zasady konstytucyjne, zgodnie z którymi posłowie odpowiadają przed wyborcami, a nie ministrami. To rząd ma konsultować i reagować na opinie posłów, a nie odwrotnie.
Posłowie opozycji, z którymi rozmawiała „Rz", twierdzą, że podczas prac w komisjach sejmowych ewidentne jest, iż rządowe projekty są przegłosowywane przez PO „z automatu". – Wiem, że posłowie z Platformy są skrępowani tym zapisem. I choć mają swoje zdanie, nic nie robią, póki nie usłyszą opinii przedstawiciela rządu – opowiada „Rz" Stanisław Wziątek (SLD). Jego zdaniem nieraz wygląda to upokarzająco, bo przedstawicielem rządu jest urzędnik niskiego szczebla.
– Nawet jeśli posłowie PO zgłaszają poprawki, to szybko się z nich wycofują – relacjonuje Przemysław Wipler z PiS. A Ryszard Kalisz z SLD dodaje: – Dopuszczalna jest ocena rządu, ale wymaganie akceptacji to przekroczenie konstytucji.
Posłowie PO nie widzą tu żadnego problemu. Ireneusz Raś: – Chodzi o uniknięcie lobbingu i merytoryczne sprawdzenie skutków poprawek. Zapis powstał, bo inna jest specyfika pracy posłów koalicyjnych, a inna opozycyjnych.