– Jestem potwornie smutny. Zawiodłem się na Wandzie, na osobie ideowej – żalił się dziennikarzom Janusz Palikot, gdy Sejm nie zgodził się w piątek na odwołanie Wandy Nowickiej z funkcji wicemarszałka.
Lubelski poseł, który zwykle wszystkich wodził za nos, tym razem wpadł we własne sidła. Zażądał odwołania Nowickiej pod pretekstem przyjęcia przez nią premii, jaką wypłaciło sobie prezydium Sejmu, i przegrał. Na dodatek nie podała się ona do dymisji, choć – zgodnie ze słowami Roberta Biedronia z RP – wcześniej złożyła taką obietnicę. Zagrała więc liderowi partii na nosie.
– Palikot zachował się jak myśliwy, który sam się postrzelił na polowaniu – śmiał się po głosowaniu Stanisław Żelichowski z PSL. Satysfakcji nie kryli też posłowie PO i SLD, którzy bronili Nowickiej.
– Partia, która ma na sztandarach hasła antydyskryminacyjne, chciała zdyskryminować Nowicką, na szczęście się to nie udało – mówił „Rz” Dariusz Joński, rzecznik SLD.
Jednak efekt głosowania, w którym za odwołaniem Nowickiej był jedynie klub Palikota, jest dla wszystkich co najmniej kłopotliwy, a jeżeli wicemarszałkini odejdzie z klubu, kłopot tylko się pogłębi.
Klęska Palikota? Nowicka ostro: „Najcięższe chwile. Potraktowano mnie..."