Pani Poseł mi chodzi o trochę co innego.
Wiem, to przykład, pytanie czy tego typu instrumenty mogą być skuteczne. Z całą odpowiedzialnością matki trojki dzieci mogę powiedzieć, że wyjście na basen albo do teatru z trójką dzieci to jest finansowe wyzwanie.
Oczywiście, ale my mówimy o parach, które nie mają nawet jednego dziecka, czy mają to jedno i mieliby się zdecydować na drugie czy trzecie. Nie wydaje mi się, że zniżka gdziekolwiek popchnie ich do takiej decyzji, mając w świadomości, że wychowanie jednego dziecka kosztuje kilkaset tysięcy złotych. Mi się wydaje, że większym problemem jest raczej zbyt mały odsetek płac w PKB, aniżeli te zniżki. Bo gdyby ludzie więcej zarabiali, to by im było łatwiej.
Nie jestem w stanie powiedzieć, ile łącznie procent PKB przeznaczamy na politykę rodzinną. Trzeba brać pod uwagę wydatki, które są w gestii kilku ministerstw.
Polityka rodzinna powinna się składać z dwóch elementów: jeden to inwestycja, w rodziny, które już mają dzieci. Głównie mam na myśli rodziny wielodzietne, bo trudno przekonać kogoś, do tego żeby miał więcej dzieci, skoro gołym okiem widać, że więcej dzieci, to większy kłopot. Druga element to inwestycja skierowana do tych, którzy chcą mieć dzieci, ale rozmaite obawy ich przed tą decyzją powstrzymują. Może dziwnie to zabrzmi, ale trzeba w tej ofercie brać pod uwagę całkiem dobrze zarabiające pary w dużych miastach. One mogłyby mieć więcej dzieci, tylko z powodu dostępu do rynku pracy, wymagań finansowych, nie mają.